Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic
 

 

III. GLIWICKIE DNI DZIEDZICTWA KULTUROWEGO 2005

 

Spacer z Aniołami

         .......

 
   www.gliwiczanie.pl

 

 

 
    Tegoroczne, trzecie już w historii Gliwic, Dni Dziedzictwa Kulturowego rozpoczęłam w sobotni poranek od wejścia na wieżę Kościoła pw. Wszystkich Świętych. Miało to miejsce pod czujnym okiem pana przewodnika, który opowiadając o historii tego miejsca i ciekawostkach z nim związanych, prowadził nas po kolejnych piętrach wieży. W końcu doczekaliśmy się tego najważniejszego momentu - otworzenia drzwi, zza których rozległ się przepiękny widok na panoramę Gliwic...

      Widok w stronę Sośnicy - kolorowe kamieniczki, odremontowany niedawno Ratusz, Poczta Główna, zabudowa Politechniki Śląskiej... kto spojrzał nieco niżej, bliżej mógł się przyjrzeć zaułkom i podwórkom gliwickiej starówki... cóż niecodzienna perspektywa :)  
   
   
   Na pierwszy rzut oka duużo zieleni, co cieszy, wprawne oko z pewnością dostrzeże Kościół św. Antoniego, a jak zarzekał się
przewodnik także i Kościół św. Jerzego w Ostropie wraz z wieżą wodną.
       
     Można było także pooglądać szczegóły wieżyczek, których z dołu dostrzec się nie da.  
       
   
       
     Czas jednak zejść na ziemię, gdzie... nie do końca było tak przyziemnie... otóż pojawiło się coś co nadało naszej starówce niepowtarzalny klimat... błogą atmosferę spokoju, życzliwości, coś co sprawiło, że ludzie na chwilkę zwolnili... zaczęli przechadzać się ulicami miasta, rozglądając się wokół, przestali biec za codziennością...  jak gdyby nigdy nic na na ulicę wyszły ANIOŁY... wysokie, zwiewne, nadzwyczaj przyjazne, budzące zainteresowanie przechodniów... ale także i mediów... jak się okazało Anioły ludzkim mówią głosem, a jak w radiu wystąpić mają to nawet gadatliwe bywają ;)  
       
   
       
     Są dwa rodzaje Aniołów ... są białe i są czarne... jak widać te czarne nie pozbawione męskich atrybutów - lubią podziwiać swą siłę, swą rzeźbę...   
       
   
       
     Mimo swego "czarnego charakterku" wcale nie są straszne, wręcz przeciwnie - niezwykle sympatyczne i przyjazne...  
       
   
       
  ... no i pełne wdzięku... uwielbiają obdarowywać!!! nie tylko kwiatuszkami, w których jak zwykle dostrzegają piękno <nawet w tych niekiedy zwiędłych troszkę> ale także UŚMIECHAMI :D DOBRYM SŁOWEM!! :)  
       
   
       
  Jak można było zaobserwować kochają muzykę, taniec i śpiew... są w tym niezwykle żywiołowe i radosne... tańczenie kankana to żaden wyczyn!   
       
   
       
  A i balet przy wtórze dźwięku skrzypiec im nie obcy... "Jezioro Łabędzie" w szczególności - budzą przy tym podziw i uznanie.  
       
   
     
     Uwielbiają młodziutkie duszyczki... przenoszą je w świat marzeń... są w tym niezastąpione!! pozwalają unieść im się tak wysoko, jak piórka lecą do nieba... trzeba było mocno dmuchać, aby poleciały hen, hen do góry z wiatrem...   
     
       
  Posłańcy Niebios okazują się także psotliwymi istotami;) czasem refleks im troszkę zawodzi - żaden gołąb nie wpadł w ich ręce.  
       
   
       
     Ojjjjjj a jak bardzo zgłodnieją <co im się niekiedy zdarza> to potrafią krzyczeć w niebogłosy, domagając się tego, na co mają ochotę!  
       
   Można by tak z nimi całymi godzinami spacerować po uroczych zakątkach... :D
       
...jakie one podobne, a jednak różne od nas...
       
     Po dojściu do Zameczku Piastowskiego Anioły nas opuściły... ja  udałam się do Katedry na wieżę... tu okazało się że widok z goła inny - nie było otwartych przestrzeni, panoram, lecz mroczne zakamarki - znalazłam się bowiem nad sufitem kościoła, jak gdyby na strychu, było tu coś bardzo klimatycznego: <moje ulubione> okienka na świat... okienka, z których można wyjrzeć na zewnątrz, popatrzeć z całkiem innej perspektywy na charakterystyczne dla naszego miasta miejsca, dostrzec pewien wycinek otaczającej nas rzeczywistości...   
       
   
     Można też było zaglądnąć w dziury podłogi <kościelnego sufitu> by móc zobaczyć co się dzieje na dole, ludzi pogrążonych w modlitwie... by móc zobaczyć tron papieski...  
       
     Wreszcie też był czas na przeniesienie się w czasy dawne... wręcz średniowieczne, a to za sprawą Chorągwi Ziemi Górnośląskiej - bractwa rycerskiego, które zaszczyciło nas pokazem fechtunku <sztuki> walki bronią białą> ale także pokazem tańców przy melodiach z epoki.  
       
   
       
     Był to naprawdę wspaniały czas... zwłaszcza, że poza opisanymi, można było odwiedzić wiele innych bardzo ciekawych miejsc, można było podróżować niecodziennymi środkami lokomocji, wysłuchać koncertów, dowiedzieć się wielu <niekiedy zaskakujących> informacji o naszym mieście:) mam nadzieję że idea Dni Dziedzictwa Kulturowego będzie trwać i rozwijać się z biegiem czasu, zataczając swym kręgiem coraz to szersze grono mieszkańców Gliwic i nie tylko:)  
       

 

 

       

Tekst i zdjęcia: Magdalena Klir

Gliwice, 2005