„Gliwickie Metamorfozy” |
Kominy gliwickie |
Marian
Jabłoński
Zdjęcia: gliwiczanie
Gliwice 2005 |
|
www.gliwiczanie.pl |
|
gliwickie_metamorfozy@op.pl |
|
Kominy
- zdjęcia archiwalne
- przemysłowe
- miejskie
- zdobione
|
|
|
|
|
Niech
początkiem tego reportażu będzie krótki
urywek noweli:
„Ile
razy spojrzała w okno swej izdebki, tyle razy widzieć go
mogła, jak z ogromnego komina fabryki walił siwym słupem. Nieraz nawet umyślnie
odrywała od roboty stare swoje oczy, aby rzucić na niego choć jedno
spojrzenie. W spojrzeniu tym była dziwna błogość i jak by pieszczota.
Ludzie
szli i przechodzili śpiesząc w różne strony, rzadko który spojrzał w górę
w kierunku komina, jeszcze rzadszy zauważył siną smugę dymu. Ale
dla niej dym ten miał szczególne znaczenie, mówił do niej, rozumiała go, był
w jej oczach niemal żywą istotą. Krzątała
się po ubogiej izdebce, zaścielając łóżko swoje i synowski tapczan,
zamiatając śmieci starą brzozową miotłą i rozpalając na kominku drewka do
południowego posiłku. Wtedy
to wprost wielkiego fabrycznego komina, z wspaniałą kitą dymu, wznosiło się
w błękity cienkie, sinawe pasemko sponad dachu facjatki, gdzie mieszkała
wdowa; pasemko tak wątłe i nikłe, jak tchnienie starych piersi, co je wydobyły
z ogniska. Ale
młody kotłowy zawsze to pasemko dostrzegał. A nie tylko je dostrzegał, ale
się do niego uśmiechał. Wiedział on dobrze, że tam u komina stara jego
matka w bieluchnym czepku na głowie, w tołubku przepasanym różowym
fartuchem, drobna, zawiędła, zgarbiona, szykuje dla niego jakiś barszcz wyśmienity
lub wyborny krupnik”.
„Dym” - Maria
Konopnicka
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dym
z komina zawsze był kojarzony z ciepłem domowym, rodziną , swoim miejscem na
ziemi. Stanowił
nawet w zamierzchłych czasach pewną miarę ilości, gdyż jak podaje
Słownik
Języka Polskiego PWN :
„dym
- dawniej, wiejska chałupa, zagroda, gospodarstwo chłopskie, określenie
stanowiące podstawę do obliczania świadczeń podatkowych lub innych.”
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W
XIX i XX wieku, kiedy rodził się w Gliwicach wielki przemysł, dymiące kominy
fabryk, zakładów i warsztatów były symbolem rozwoju miasta. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziś
już jest trochę inaczej z tym dymem z komina, okazał się nieekologiczny!
Pozostały
same kominy, a sielskie obrazki ze smużką dymu nad dachem domu zobaczymy tylko
na płótnach artystów.
Z
kominami zwykle kojarzony jest kominiarz.
|
|
|
|
|
|
|
|
To on jest
odpowiedzialny za sadzę w kominie oraz odpowiedni „cug” w piecu.
Aby to osiągnąć
komin musi spełniać pewne warunki względem
innych elementów budynku: |
|
|
|
|
|
|
|
Kominy
przemysłowe naszego miasta są punktami orientacyjnymi w terenie.
Część
z nich już nie istnieje, inne tylko stoją, wyłączone z użycia, inne służą
dalej |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Poza kominami
fabryk, Gliwice najeżone są tymi
zwykłymi, domowymi, których nigdy nie widzimy, bo są przecież wysoko, nad
naszymi głowami. Ale
bez nich nasza egzystencja nie byłaby w ogóle możliwa. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Ale
jakże inaczej wyglądają na starych budynkach, są jego ozdobą, zwieńczeniem. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
I na zakończenie
ostatnia fotografia, przedstawiająca najpiękniejszy, bogato zdobiony, gliwicki
komin. Stoi na dziedzińcu
tzw. „Czerwonej Chemii”, dawniejszej Szkoły Maszynowej i Hutniczej, jako
dowód kunsztu dawnych budowniczych. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|