"Gliwickie Metamorfozy" - Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic

 

Sylwester 2014

- na Placu Krakowskim




 

   www.gliwiczanie.pl



I znowu jesteśmy starsi i niekoniecznie mądrzejsi, ale przetrwaliśmy kolejny rok. A ja, jak ten pies Pawłowa, w noc sylwestrową znowu pomaszerowałam na plac Krakowski.



   Doświadczenia ostatnich lat spowodowały, że szłam nastawiona jak d... do jeża, pełna najgorszych przeczuć. I ku memu zdziwieniu wreszcie coś drgnęło w rozumkach decydentów! A jakże, była "muzyka klubowa" czyli łomot dla umcyków z gimbazy, ale oddzielnie. Na dziedzińcu wydziału górniczego stał namiot, w którym odbywała się impreza klubowa z elektronicznym łomotem zniechęcającym skutecznie do wejścia, a na głównym placu królował DJ puszczający nowoczesną ale różnorodną muzykę. Nareszcie muzykę! Różną, nie zawsze z mojej bajki, ale muzykę. A im bliżej pólnocy tym bardziej melodyjną, rytmiczną, zachęcającą do tańca! Chwilami nogi same podskakiwały prawie bez udziału mojej woli... Mój Boże, nareszcie!
Dodatkowo ulitowała się pogoda - resztki śniegu przypominały że to zima, lekki mrozik zachęcał do przytupywania w takt muzyki.



















 




Przed północą na placu było już naprawdę tłoczno, ludzie skakali, tańczyli w parach, albo przynajmniej rytmicznie przestępowali z nogi na nogę. Na ostatnie pięć minut DJ zapowiedział pokaz videomappingu. No cóż, kto widział pokaz videomappingu na rynku w 2010 roku, ten wie, że była to prościutka prezentacja graficzna, ale niech im będzie, dokształcali nas artytycznie... Potem było odliczanie ostatniej minuty.







   






A potem huknęły szampany, wycałowałam mojego ulubionego małżonka i zaczęłam podziwiać pokaz ogni sztucznych.
































 


 
 


 




Pokaz był fajny, dobrze widoczny, bo żaden baran nie odpalił na placu rac, jak w zeszłym roku. A potem najwyraźniej mieszkańcy Gliwic mieli takie same odczucia jak ja, bo nie rozeszli się jak w przeszłych 3 latach było, lecz zostali tańczyć dalej, bo wrócił za konsoletę ten sam DJ i puszczał dalej fajną, taneczną muzykę - od Rickiego Martina, przez nieodzowną na imprezach Bałkanicę zespołu Piersi, po samby.











Równolegle odbywająca się "impreza klubowa" nikomu nie przeszkadzała, bo namiot i budynek rektoratu skutecznie tłumiły elektroniczny łomot. Radośnie podskakując wytrąbiliśmy całego szampana i jako, że troszkę już zmarzły mi nogi ruszyliśmy do domciu jak zwykle bardzo okrężną drogą.








 


 
 


 
 

Co chwilę niebo rozświetlały ognie sztuczne, przechodnie składali sobie życzenia noworoczne i ogólnie atmosfera  w mieście byla fajna, radosna, pełna oczekiwania i nadziei na lepszy rok. No owszem zaczepił nas kompletnie pijany zakapior po jakimś mordobiciu - z opuchniętym okiem i twarzą zalaną krwią, ale bardzo grzecznie poprosił o papierosa z wysiłkiem składając głoski w uprzejme pytanie, a odprawiony z kwitkiem - nie palimy- równie grzecznie przeprosił i pohalsował dalej....

 
 


 
 


 
 
 
 
 
 
 
 

    Podsumowanie? No cóż, aż się boję mieć nadzieję, że dotarło do kogo trzeba, że impreza dla mieszkańców powinna uwzględniać wszystkich mieszkańców, a nie garstkę specyficznej młodzieży, że my chcemy się bawić, chcemy brać uział w imprezach miejskich i tylko trzeba nam to umożliwić. Na placu było dość bezpiecznie, bo zostawione były tylko dwa wejścia, obstawione ochroniarzami, którzy wpuszczali wyłącznie raczej trzeźwych i starali się uniemożliwić wniesienie wysokoprocentowych alkoholi. Zaglądali do toreb, prosili o pokazanie zadeklarowanego szampana. Jest to jakaś niedogodność, ale uważam że dla własnego bezpieczeństwa można się na takie szykany zgodzić - wolę w tłumie czuc się bezpiecznie a nie nerwowo rozglądać, skąd może nadejść zagrożenie....

 
 


 
 


 
 


 
 

Apropos wnoszenia, jeden raz doznałam szoku, gdy zbaczyłam jakąś skrajną idiotke, która na plac z bardzo głośną muzyką i pokazem ogni sztucznych przyniosła psa.....

Generalnie impreza udana, atmosfera fajna, zabawa powszechna i naprawdę nawet taki malkontet jak ja nie miał się do czego przyczepić. Oby tak dalej! 

 
 

 

A jak zwykle na koniec wszystkim  członkom Stowarzyszenia, przyjaciołom, sympatykom, a nawet wrogom składam najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Aby wszystkie wasze marzenia się spełniły, wasze cele życiowe dały się osiągnąc i żebyście mieli dużo zdrowia by z tego szczęścia korzystać!!
 


 

Jak zwykle na placu przebywała i Nowy Rok witała: Eewa