Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic


 

4. Wielka Wyprawa Metamorfoz

Gliwiczanie odwiedzili

 

   opracowanie i zdjęcia: Ewa Hordyniak


 

   www.gliwiczanie.pl


 

  DZIEŃ PIERWSZY

 

   Wreszcie raz udało mi się "załapać" na wyprawę Metamorfoz. Tym razem zaplanowane zostały Góry Opawskie - nie bardzo daleko więc będzie więcej czasu na zwiedzanie. Główny organizator - Iwona - strasznie się przejmowała czy wszystko się uda. Start wyznaczony został na godzinę ósmą rano z podwórka domu Iwony i Krzyśka. Jako że w ostatniej chwili udało mi się załatwić sobie autko, nie tylko nie musiałam się nikomu do auta dopychać, ale wręcz zostałam nadwornym kierowcą szefowej wycieczki :).  Kierujemy się na Krnov, ale ustalamy że pierwszy postój będzie w  Głubczycach, dla rozprostowania nóg i ewentualne śniadanko. Jedziemy kolumną 4 samochodów, ja moim zielonym jechadełkiem na końcu, bo nie dla wyścigów na wyprawę wyruszyłam. Miałam dzięki temu świetny widok na naszą kolumnę oświetloną błyskiem radaru w Pietrowicach. Ciekawe które z nich dostanie miły liścik ze swoim zdjęciem....


    Głubczyce ( niem. Leobschütz, czes. Hlubčice) – miasto w woj. opolskim, w powiecie głubczyckim, siedziba gminy miejsko-wiejskiej Głubczyce. Położone nad rzeką Psiną, na Płaskowyżu Głubczyckim (wchodzącym w skład Niziny Śląskiej). Historycznie na Górnym Śląsku.
W latach 1975-1998 miasto administracyjnie należało do starego woj. opolskiego.
Według danych z 2011 miasto liczyło 13 286 mieszkańców.


 

 
     
     




Na rynku przed ratuszem stoi kolumna maryjna z 1738. Na postumencie ustawiono rzeźbę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, stojącej na globie ziemskim, dłuta Antona Jörga. Cokół otoczony jest kamienną balustradą z posągami św. Sebastiana i św. Idziego.



     
   

 




  Bardzo ładne, zadbane miasto. Na chodnikach pustki bo przecież Boże Ciało i kto żyw w kościele.... Posiedzielśmy na słoneczku zajadając suchy prowiant, pstryknęliśmy parę zdjęć i zapakowaliśmy się z powrotem do aut. No tak, tylko że Iwona sprawdzała dokumentację wycieczkową w "czarnej teczce", a potem przed wsiadaniem położyła ją na dachu samochodu.... Nie trudno się domyśleć ddalszego ciągu - my pojechaliśmy a teczka została rozsnuta po całej ulicy....

    Przyjeżdżamy do Krnova - jesteśmy umówieni na godzinę 11-tą w fabryce organów, więc jako że jest trochę czasu, po krótkiej naradzie udajemy się zwiedzać miasto.

 

 

 
     
     

 

Pierwsza wzmianka pisemna pochodzi z 1240 roku. Około roku 1260 Krnov uzyskał prawa miejskie nadane przez książąt opawskich z rodu Przemyślidów, potwierdzone w roku 1279. Już w XIII wieku zbudowano tu murowany zamek. Zamek znajduje się w historycznym centrum miasta. Powstał w latach 30. XVI w., gdy na miejscu siedziby książąt z rodu Przemyślidów, Jerzy Hohenzollern nakazał wybudować zamek o charakterze fortu (palazzo in fortezza) w stylu renesansu północnego. Budowlę ozdabiają renesansowe dekoracje sgraffitowe i reliefy. Z dziedzińca zamkowego widać zegar słoneczny, znajdujący się tuż obok bramy. Można tu też przyjemnie spędzić czas – obok zamku znajdują się dwie restauracje.

Uwaga! Wnętrze zamku jest niedostępne dla zwiedzających.




     







  Synagoga krnowska znajduje się na rogu ulic Sukennickiej (Soukenické) i Barwirzskiej (Barvířské) w pobliżu poczty. Neoromański budynek powstał w 1871 r. wg projektu Ernesta Latzela. Wnętrze bożnicy jest utrzymane w stylu mauretańskim, co wyraźnie wskazuje na inspirację kulturą Żydów sefardyjskich. Synagoga przestała służyć celom kultowym jesienią 1938 r., po aneksji Sudetów przez hitlerowskie Niemcy. Bożnicę uratowano przed zniszczeniem usuwając symbole religijne i zmieniając ją w halę targową. W czasach socjalizmu budynek służył zrazu jako magazyn, a potem jako archiwum. Synagogę oddano Federacji Gmin Żydowskich dopiero w 1994 r. Od 2003 pełni ona funkcję sali wystawowej i koncertowej, czemu sprzyja wspaniała akustyka wnętrza   
     






























  Kościół św. Marcina. Najstarsze pisemne wzmianki o tym kościele parafialnym sięgają przełomu XIII i XIV stulecia. Świątynia spłonęła podczas wielkiego pożaru, który szalał w Krnowie w 1779 r. Odbudowano ją w latach 80. XVIII w., przebudowując przy okazji wnętrze. Warto obejrzeć cenne renesansowe płyty nagrobne z XVI stulecia umieszczone w północnej części kościoła.  niestety trafiliśmy na remont wnętrz kościelnych, więc tylko rzut oka...  







     
  Wzgórze odpustowe Cwilin można zobaczyć z daleka, dominuje ono nad Krnowem. Na wzniesieniu znajduje się z kościół odpustowy (poutní kostel) pw. Świętego Krzyża i Panny Marii Siedmiobolesnej (sv. Kříže a Panny Marie Sedmibolestné) z lat 1722–28. Wnętrze świątyni zdobią wspaniałe XVIII-wieczne malowidła pędzla Franciszka Ecksteina z Brna. Kilka razy do roku ściągają tu tłumy pielgrzymów, by wziąć udział w uroczystościach odpustowych (najważniejsze odbywają się w połowie września).
 
 


















 

  Na początku XX w. w pobliżu świątyni zbudowano wysoką na 25 m wieżę widokową. Można z niej podziwiać wspaniałe panoramy; jednym z najciekawszych widoków jest ten rozciągający w kierunku północno-zachodnim i obejmujący najwyższy szczyt Moraw – Pradziada (Praděd; 492 m n.p.m.).


 

 

 



 

 
     
     
     
     
     
     
    Łażenie po schodach jest męczące więc chwila odpoczynku......  
     
    Przedstawiłam tu Krnów jednym cięgiem, naprawdę zwiedzaliśmy w troszkę innej kolejności - ale perełkę Krnova chciałam zostawić sobie na deser - Fabrykę organów Rieger-Kloss, do której to fabryki udało się załatwić wstęp!
   Na początek był kłopot ze znalezieniem adresu - niby ulica jest, numer się zgadza, ale bramy nie ma!  Brama miała wyglądać tak:
 
     
     
     
    Szukaliśmy tego napisu latając jak głupki wdłuż płota, aż zainteresował się nami strażnik z budki i wytłumaczył że fabryka to tu, a napis zdjęli do renowacji.....  
     
     Firma RIEGER-KLOSS VARHANY s. r. o. (pl. RIEGER-KLOSS ORGANY sp. z o.o. ) jest jednym z największych i najstarszych na świecie producentów organów piszczałkowych.
   Pionierem tradycji organmistrzowskiej w Krnovie jest Franz Rieger pochodzący z wioski Sosnová. Urodził się 13 grudnia 1812. Od dzieciństwa przejawiał duże zainteresowanie muzyką i rzemiosłem. Oba zainteresowania udało mu się idealnie połączyć, ponieważ zajął się rzemiosłem organowym. Po ukończeniu szkoły średniej w Krnovie udał się do Wiednia, gdzie otrzymał w tym zakresie bardzo dobre wykształcenie od Josefa Seyberta. W roku 1844 złożył egzaminy końcowe i powrócił do rodzinnego Krnova już jako organmistrz. Wkrótce potem otrzymał swoje pierwsze zamówienie w kościele zamkowym niedaleko Krnova. Jego zadaniem było zbudowanie we własnym warsztacie organów z 20 głosami, które zostały oznaczone jako tzw. Opus 1.
   Od początku swojej drogi zawodowej był znany na całym Śląsku jako znakomity organmistrz. Równolegle z budowaniem organów zajmował się także konstruowaniem miniorganów, czyli katarynek. Jego firma została zapisana w rejestrze handlowym monarchii austriackiej w 1852 roku. Franz Rieger wyrabiał instrumenty mechaniczne, a jego firma miała dobrą renomę i reputację ze względu na to, iż produkowane instrumenty były wysokiej jakości. Wraz z żoną, Rosalie Schmidt, Franz Rieger wychował w sumie dziewięcioro dzieci. Dwoje z nich podzielało jego pasję do organów. Synowie Otto i Gustav kontynuowali pracę ojca. Obaj studiowali rzemiosło organowe w Wiedniu. W 1872 roku Franz Rieger przeniósł dobrze prosperującą firmę na swoich dwóch synów. Zmieniono wówczas nazwę firmy na „Franz Rieger & Söhne”, a numery opusów zaczęto podawać od początku. Ojciec pozostawił im wolną rękę i aż do 1880 roku pełnił funkcję konsultanta. W 1886 roku Franz Rieger umiera.
Opus nr 1 nowopowstałej firmy został wysłany na wystawę światową do Wiednia, gdzie w 1873 roku zdobył złoty medal za postęp i tym sposobem zapewnił firmie mnóstwo zamówień. Kluczowe znaczenie dla rozwoju przedsiębiorstwa   miała dopiero paryska wystawa światowa w 1878 roku, która oprócz międzynarodowego uznania przyczyniła się przede wszystkim do tego, że firma zyskała wiele zagranicznych zleceń, co umożliwiło rozwój przedsiębiorstwa. Światowe znaczenie firmy oraz wyjątkowa jakość produkowanych przez nich instrumentów zostało przypieczętowane przyznaniem firmie przez monarchię Austro-Węgier tytułu „c. a k. dvorní dodavatel” (cesarsko-królewski dostawca nadworny). Następnie w 1880 roku Otto został odznaczony przez cesarza Franciszka Józefa Krzyżem Rycerskim.
 
     W 1903 roku zmarł Otto Rieger a jego brat odsunął się w cień. Wówczas kierownictwo firmy przejął syn Otta, który również miał na imię Otto. Otto Rieger młodszy był także znakomitym organmistrzem i założył oddział firmy w Budapeszcie, który cieszył się dużym zainteresowaniem. Pozytywnie zapowiadający się rozwój firmy został przerwany przez wybuch I wojny światowej i podział Austro-Węgier.
Po wojnie firma straciła swą pierwotną rangę, ponieważ nie wchodziła już w skład monarchii austro-węgierskiej, ale tylko państwa czeskiego. Rynek się załamał, pracownicy zatrudnieni w firmie zostali zdziesiątkowani. Dwa lata po zakończeniu wojny Otto umiera nagle, a w rodzinie nie było nikogo, kto by mógł zająć się prowadzeniem firmy. Już pod koniec życia Otta funkcję dyrektora generalnego pełnił jego długoletni przyjaciel Josef von Glatter-Götz. Po śmierci swojego przyjaciela przejął zarządzanie firmą, a następnie w 1924 roku odkupił ją. Nową tradycję rodzinną zapoczątkował wraz ze swymi synami, Egonem i Josefem. W tym trudnym czasie trzeba było otworzyć się na nowe rynki. W tym celu, w 1926 roku, otwarto filię w niemieckim mieście Mocker. Dzięki temu posunięciu firma trzymała w rękach dwie trzecie (ponad 66%) eksportu organów z Rzeszy Niemieckiej. W latach 1924-1939 skonstruowano w Krnovie prawie tysiąc instrumentów, a firma zatrudniała ok. 100 pracowników. W następnych latach jednakże nadeszła II wojna światowa. W 1943 roku budowanie organów zostało zabronione, a firma Rieger została zmuszona do rozpoczęcia produkcji amunicji, aby przyczynić się do działań wojennych.
 
    Po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku, cały majątek niemiecki został skonfiskowany w ramach dekretów Benesza, a ludność niemieckojęzyczna została deportowana. Firma przeszła pod zarząd państwowy a w 1948 roku została znacjonalizowana. W tym samym roku została znacjonalizowana także organmistrzowska firma  Hermanna Klossa w Krnovie. Następnie obie firmy zostały połączone pod nazwą „Zakłady organowe Rieger-Kloss w Krnovie”. Już w 1948 roku firma została zarejestrowana pod chronionym znakiem towarowym RIEGER-KLOSS Varhany s.r.o., tym samym szybko powracając do swojej przedwojennej pozycji na rynkach światowych. Już w 1950 roku spółka produkowała instrumenty o tak samo dobrej jakości jak przed wojną. W 1958 roku firma zaprezentowała się z sukcesem na wystawie Expo 58 i w następnych latach rozpoczęła realizację zamówień na 46 sztuk organów do krajów byłego Związku Radzieckiego.  
       W wyniku przemian ogólnospołecznych po 1989 roku przedsiębiorstwo przeszło kompleksową transformację, która została zakończona w 1994 roku prywatyzacją poprzez sprzedaż na rzecz pracowników. Za kierowanie firmą odpowiadał Svatopluk Ručka wraz z innymi udziałowcami będącymi pracownikami spółki. Odbiorcy europejscy nie byli zainteresowani kupnem organów, więc trzeba było szukać nowych rynków zbytu, którymi stały się głównie USA i Azja.  
       W grudniu 2011 roku firmę kupił Ing. Petr Škrbel, którego głównym celem jest przywrócenie firmie dawnej renomy oraz kontynuowanie wraz z synem tradycji rozpoczętej już ponad 140 lat temu. Od założenia firmy do czasów współczesnych zostało tu wyprodukowanych 3 735 znakomitych organów koncertowych i kościelnych, które zostały zainstalowane nie tylko w Republice Czeskiej, ale także za granicą, co pokazuje, że produkty firmy reprezentują światowy poziom w każdym aspekcie. Przedsiębiorstwo, które znakomicie prosperuje do dziś, odpowiada na zapotrzebowanie na całym świecie, zwłaszcza na rynkach w USA i Azji.  
     
     
     
     
    Weszlimy prowadzeni przez przemiłego pana, niestety nie zapisałam jego nazwiska - wyraźnie ktoś z kierownictwa firmy bo opowiadał barwnie o historii fabryki a następnie poprowadził nas cała drogą produkcyjną organów. Największe zaskoczenie spotkało nas na początku - byliśmy przekonani, że piszczałki robi się z jakiejś balchy kupowanej u zewnętrznego dostawcy. Tymczasem okazało się że materiał na piszczałki też robi się w farbryce - kęsy ołowiu i cyny w odpowiednich proporcjach są topione w piecu i wylewane na specjalnych stołach.  
     
     
   
     
     
     Po zastygnięciu metal jest obrabiany na specjalnych maszynach i powstaje zwój lekko karbowanej, delikatnej blachy, której nie wolno dotykać gołymi łapami, bo nawet ta iewielka ilość tłuszczu na palcach może zaburzyć jej własności....  
     
     
     
     
     
     

  Tu był skład drewna - kiedyś leżały to gigantyczne zapasy  - kupowano surowe drewno, które leżakowało na składzie minimum trzy lata. Obecnie nie opłaca się zamrażać pieniędzy na tak długo - kupuje się gotowe, wysezonowane drewno od wyspecjalizowanych dostawców.  
     

  Idziemy do największej w Europie hali montażowej organów. Akurat stoją tam osiemnastowieczne organy przywiezione do renowacji z Anglii.  
     
     














   Idziemy dalej - do działu obróbki drewna. I wreszcie nie wytrzymujemy bo spacerujemy i specerujemy, a pracowników żadnych nie widać. Ogromne puste hale z maszynami, po tórych widać że są na bieżąco używane, a ludzi ni cholery - zaczynamy więc wypytywać przewodnika czy mają jakieś wolne (bo przecież Boże Ciało w Czechach jest normalnym dniem pracy). I co się okazuje - w całej ogromnej fabryce pracuje 16 osób!!!!! Tak, SZESNAŚCIE! Jak można zorganizować tak skomplikowaną produkcję z szesnastoma pracownikami aby nie było przestojów na przykład z powodu urlopów lub chorób? Otóż każda z tych osób potrafi robić wszystko!!! Bez problemu każdy zajmuje się robieniem tego co aktualnie jest potrzebne - są idealnie zamienni!















Powyżej widać nowo dorobione elementy do restaurowanych organów, a poniżej te kawałki stare, które nadawały się jeszcze do naprawy.










   To już dział produkcji i montażu piszczałek...







Piszczalki powstają przez nawinięcie odpowiednio wyciętych kawałków blachy na stalowe rdzenie o odpowiedniej średnicy i kształcie.











Idziemy dalej i trafiamy do sali, która wygląda jak skrzyżowanie muzeum z salą koncertową. Stoją tam piękne nowe organy w pełni sprawne i podłączone - można na nich grać (jak się umie oczywiście), a obok zabytkowy "panel", różne rodzaje gitar (okazało się że przez pewien czas produkowano tu również gitary!). Przedstawiono nam próbkę możliwości organów - młody, sympatyczny pracownik zagrał specjanie dla nas i opowiedział nam o tym instrumencie.










filmik


   Otóż zamówione zostały przez Rosjan - do cerkwi, ale zanim zostały wybudowane (cykl produkcji przy 16 osobach trwa równo rok) zmienił się mer miasta, nowe władze zrezygnowały z zakupu i organy gotowe zostały. Są na sprzedaż - można je kupić za drobne 800 000 zł - robimy ściepę?:).
Jak widać na powyższym obrazku nie są wykończone - bo to się robi pod gust klienta - obłożenie klawiszy, wykończenie gałek, język napisów - o tym decyduje klient, ale jest to już w cenie.
Przy okazji dowiedzieliśmy się jak wygląda procedura zamawiania organów - klient zainteresowany zamawia organy - jedzie do niego ekipa z fabryki i robi dokładne pomiary, bo organy muszą być dopasowane do konkretnego miejsca. Następnie wracają i robią projekt, przedstawiają go klientowi. Jeżeli zaakceptuje to przystępują do produkcji. Gdy wszystkie części są gotowe w swojej hali montują je w całość i sprawdzają działanie i wstępnie ustawiają brzmienie. Następnie rozbierają je na kwałki i pakują - organy jadą na miejsce, a ekipa z fabryki wraz z nimi. Na miejscu ponownie je montują i ustawiają końcowe brzmienie dopasowane do akustyki miejsca, w którym mają grać. Część obecnie produkowanych organów wyposażonych jest w komputery umożliwiające zaprogramowanie działania a nawet zdalne sterowanie za pomocą internetu....
Rynek organów jest  bardzo tudny - jest duża konkurencja zwłaszcza w dziedzinie renowacji - jest mnóstwo firm które się tym zajmują. Obecnie najwięcej zamówień płynie z Chin - jak sam przewodnik powiedział chińczycy są fajnym klientem - wszystko chcą największe (budowali już dla nich organy o długości frontu 15 metrów i wysokości również 15 metrów), tyle że nie potrafią na nich grać....
    Na skutek tego że ekipa jest mała, a jeździć muszą wszędzie gdzię ktoś coś zamówi, muszą naprawdę dużo umieć - na przykład ten mlody człowiek, który nam grał włada 7-mioma językami......













Wychodzimy zachwyceni, pełni wrażeń - niesamowite miejsce!
   Ale jeżeli ktoś myślał, że to koniec pierwszego dnia wycieczki, to nic z tego - Iwonka postanowiła wykorzystać ten dzień do imentu i przegonić nas "do upadu" - udajemy się na zamek Bruntal!!



Najważniejszym zabytkiem nie tylko miasta, ale całego regionu jest zamek, który powstał w drugiej połowie XVI wieku po rekonstrukcji pierwotnego miejskiego grodu z końca XV wieku. Zamek panów z Vrbna zbudowany w stylu renesansu północnego charakteryzuje się nietradycyjnym kształtem wycinka koła i trójkątnym dziedzińcem z arkadami. W latach 1766 – 1769 ponownie został przebudowany w stylu barokowym - w ten sposób powstał obiekt w unikalny sposób łączący w sobie styl renesansowy i barokowy.  Z krótką przerwą od 1620 do 1939 roku był w posiadaniu Zakonu Rycerzy Niemieckich, który budowli zdewastowanej przez wojska szwedzkie nadał w 1761 roku styl barokowy. Zamek był modyfikowany w połowie XIX i na początku XX wieku. Na zamku zachowało się cenne wyposażenie pierwotnych pomieszczeń, bogata kolekcja obrazów, zbrojownia i biblioteka.

   Chwilę poczekaliśmy na przewodnika, a potem ruszyliśmy zwiedzać.















































   Naprawdę piękne miejsce - a co najważniejsze większość wyposażenia jest oryginalna, zabytkowa, czeski przewodnik mówił prawie po polsku a w dodatku ciekawie i konkretnie - bez trucia. Warto tam zajrzeć jeżeli będziecie w pobliżu.
   No tak a my? Nic z tego, nie jedziemy jeszcze na kwaterę, jeszcze nie padamy na pyski, to możemy się zatrzymać w Karlovej Studence......


   Karlova Studánka jest nowoczesnym, unikalnie przebudowanym sanatorium wśród pięknej przyrody Jesioników. Pierwsze wzmianki o źródłach leczniczych pochodzą z początku XVIII wieku. Sanatorium założył najmłodszy syn Marii Teresy Maksymilian II. w 1780 roku. Pod nadzorem lekarzy leczenie przebiega od 1785 roku. Obecną nazwę Karlova Studánka sanatorium otrzymało w 1803 roku od najbardziej znanego habsburskiego hetmana Karola, który jako pierwszy europejski dowódca pokonał Napoleona pod Aspern w 1809 roku.
   Tradycja i pomiary klimatyczne dowodzą, że jest tu najczystsze powietrze w Europie środkowej. Nic dziwnego, albowiem uzdrowisko leży w dziewiczej przyrodzie na wschodnim zboczu najwyższej góry Jasioników - Pradziad, w dolinie górskiej rzeczki Biała Opava.
   Woda mineralna jest typu wodorowęglanowo-wapiennego z wysoką zawartością kwasu krzemowego. Nasycona CO2 smakuje podobnie jak ze źródła w Muszynie lub Szczawnicy.
   Każdego turystę oczaruje malownicza architektura Karlovej Studánki. Niezapomniane wrażenia pozostawią romantyczne, zabytkowe budynki w stylu empire prawie wszystkie budynki w uzdrowisku mają piękne drewniane elewacje - powoduje to niesamowitą spójność tego miejsca - wszystko do wszystkiego pasuje. Nawet budkę telefoniczną obili drewnem, żeby się nie wyróżniała.




























Na zdjęciu powyżej widzimy kosiarki do trawy - nie używa się tam hałasującyh urządzeń spalinowych lub elektrycznych, tylko ustawia przenośne ogrodzenie i wpuszcza barany.


   Nieprawdopodobny spokój, cisza, cudownie czyste powietrze tworzą z tego miejsca naprawdę niezwykłe uzdrowisko. Jak sobie przypomnę nasze zatłoczone, zapchane rozwrzeszczanymi turystami uzdrowiska jak Kudowa, to odechciewa się stamtąd w ogóle wyjeżdżać. Ale naprawdę już jesteśmy zmęczeni - to był długi i bardzo intensywny dzień - jedziemy do Jarnołtówka, gdzie czekają na nas pokoje w gospodarstwie agroturystycznym. A jutro dalsze zwiedzanie!!!!!


DALEJ