„Gliwickie
Metamorfozy"
–
Stowarzyszenie na Rzecz
Dziedzictwa Kulturowego Gliwic
|
|
4. Wielka Wyprawa
Metamorfoz
Gliwiczanie odwiedzili
opracowanie i
zdjęcia: Ewa Hordyniak
|
|
|
|
|
www.gliwiczanie.pl
|
|
|
|
|
|
DZIEŃ
PIERWSZY |
|
|
|
|
|
Wreszcie raz udało mi się "załapać" na wyprawę Metamorfoz. Tym razem
zaplanowane zostały Góry Opawskie - nie bardzo daleko więc będzie
więcej czasu na zwiedzanie. Główny organizator - Iwona - strasznie się
przejmowała czy wszystko się uda. Start wyznaczony został na godzinę
ósmą rano z podwórka domu Iwony i Krzyśka. Jako że w ostatniej chwili
udało mi się załatwić sobie autko, nie tylko nie musiałam się nikomu do
auta dopychać, ale wręcz zostałam nadwornym kierowcą szefowej wycieczki
:). Kierujemy się na Krnov, ale ustalamy że pierwszy postój
będzie w Głubczycach, dla rozprostowania nóg i ewentualne
śniadanko. Jedziemy kolumną 4 samochodów, ja moim zielonym jechadełkiem
na końcu, bo nie dla wyścigów na wyprawę wyruszyłam. Miałam dzięki temu
świetny widok na naszą kolumnę oświetloną błyskiem radaru w
Pietrowicach. Ciekawe które z nich dostanie miły liścik ze swoim
zdjęciem....
|
|
|
Głubczyce ( niem. Leobschütz, czes. Hlubčice) – miasto
w woj. opolskim, w powiecie głubczyckim, siedziba gminy
miejsko-wiejskiej Głubczyce. Położone nad rzeką Psiną, na Płaskowyżu
Głubczyckim (wchodzącym w skład Niziny Śląskiej). Historycznie na
Górnym Śląsku.
W latach 1975-1998 miasto administracyjnie należało do starego woj.
opolskiego.
Według danych z 2011 miasto liczyło 13 286 mieszkańców. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Na rynku przed ratuszem
stoi kolumna maryjna z 1738. Na postumencie ustawiono rzeźbę Matki
Boskiej z Dzieciątkiem, stojącej na globie ziemskim, dłuta Antona
Jörga. Cokół otoczony jest kamienną balustradą z posągami św.
Sebastiana i św. Idziego. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Bardzo ładne, zadbane miasto. Na chodnikach pustki bo przecież Boże
Ciało i kto żyw w kościele.... Posiedzielśmy na słoneczku zajadając
suchy prowiant, pstryknęliśmy parę zdjęć i zapakowaliśmy się z powrotem
do aut. No tak, tylko że Iwona sprawdzała dokumentację wycieczkową w
"czarnej teczce", a potem przed wsiadaniem położyła ją na dachu
samochodu.... Nie trudno się domyśleć ddalszego ciągu - my pojechaliśmy
a teczka została rozsnuta po całej ulicy.... |
|
|
Przyjeżdżamy
do Krnova - jesteśmy umówieni na godzinę 11-tą w fabryce organów, więc
jako że jest trochę czasu, po krótkiej naradzie udajemy się zwiedzać
miasto. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pierwsza wzmianka
pisemna pochodzi z 1240 roku. Około roku 1260 Krnov uzyskał prawa
miejskie nadane przez książąt opawskich z rodu Przemyślidów,
potwierdzone w roku 1279. Już w XIII wieku zbudowano tu murowany zamek.
Zamek znajduje się w historycznym centrum miasta. Powstał w latach 30.
XVI w., gdy na miejscu siedziby książąt z rodu Przemyślidów, Jerzy
Hohenzollern nakazał wybudować zamek o charakterze fortu (palazzo in
fortezza) w stylu renesansu północnego. Budowlę ozdabiają renesansowe
dekoracje sgraffitowe i reliefy. Z dziedzińca zamkowego widać zegar
słoneczny, znajdujący się tuż obok bramy. Można tu też przyjemnie
spędzić czas – obok zamku znajdują się dwie restauracje.
Uwaga! Wnętrze zamku jest niedostępne dla zwiedzających. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Synagoga
krnowska znajduje się na rogu ulic Sukennickiej (Soukenické) i
Barwirzskiej (Barvířské) w pobliżu poczty. Neoromański budynek powstał
w 1871 r. wg projektu Ernesta Latzela. Wnętrze bożnicy jest utrzymane w
stylu mauretańskim, co wyraźnie wskazuje na inspirację kulturą Żydów
sefardyjskich. Synagoga przestała służyć celom kultowym jesienią 1938
r., po aneksji Sudetów przez hitlerowskie Niemcy. Bożnicę uratowano
przed zniszczeniem usuwając symbole religijne i zmieniając ją w halę
targową. W czasach socjalizmu budynek służył zrazu jako magazyn, a
potem jako archiwum. Synagogę oddano Federacji Gmin Żydowskich dopiero
w 1994 r. Od 2003 pełni ona funkcję sali wystawowej i koncertowej,
czemu sprzyja wspaniała akustyka wnętrza |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kościół
św. Marcina. Najstarsze
pisemne wzmianki o tym kościele parafialnym sięgają przełomu XIII i XIV
stulecia. Świątynia spłonęła podczas wielkiego pożaru, który szalał w
Krnowie w 1779 r. Odbudowano ją w latach 80. XVIII w., przebudowując
przy okazji wnętrze. Warto obejrzeć cenne renesansowe płyty nagrobne z
XVI stulecia umieszczone w północnej części kościoła. niestety
trafiliśmy na remont wnętrz kościelnych, więc tylko rzut oka... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wzgórze
odpustowe Cwilin można zobaczyć z daleka, dominuje ono nad Krnowem. Na
wzniesieniu znajduje się z kościół odpustowy (poutní kostel) pw.
Świętego Krzyża i Panny Marii Siedmiobolesnej (sv. Kříže a Panny Marie
Sedmibolestné) z lat 1722–28. Wnętrze świątyni zdobią wspaniałe
XVIII-wieczne malowidła pędzla Franciszka Ecksteina z Brna. Kilka razy
do roku ściągają tu tłumy pielgrzymów, by wziąć udział w
uroczystościach odpustowych (najważniejsze odbywają się w połowie
września).
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Na początku XX w. w
pobliżu świątyni zbudowano wysoką na 25 m wieżę widokową. Można z niej
podziwiać wspaniałe panoramy; jednym z najciekawszych widoków jest ten
rozciągający w kierunku północno-zachodnim i obejmujący najwyższy
szczyt Moraw – Pradziada (Praděd; 492 m n.p.m.).
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Łażenie po
schodach jest męczące więc chwila odpoczynku...... |
|
|
|
|
|
Przedstawiłam tu Krnów jednym cięgiem, naprawdę zwiedzaliśmy w troszkę
innej kolejności - ale perełkę Krnova chciałam zostawić sobie na deser
- Fabrykę organów Rieger-Kloss, do której to fabryki udało się załatwić
wstęp!
Na początek był kłopot ze znalezieniem adresu - niby ulica
jest, numer się zgadza, ale bramy nie ma! Brama miała wyglądać
tak: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Szukaliśmy tego napisu latając jak głupki wdłuż płota, aż zainteresował
się nami strażnik z budki i wytłumaczył że fabryka to tu, a napis
zdjęli do renowacji..... |
|
|
|
|
|
Firma RIEGER-KLOSS VARHANY s. r. o. (pl. RIEGER-KLOSS ORGANY sp. z o.o.
) jest jednym z największych i najstarszych na świecie producentów
organów piszczałkowych.
Pionierem tradycji organmistrzowskiej w Krnovie jest Franz
Rieger pochodzący z wioski Sosnová. Urodził się 13 grudnia 1812. Od
dzieciństwa przejawiał duże zainteresowanie muzyką i rzemiosłem. Oba
zainteresowania udało mu się idealnie połączyć, ponieważ zajął się
rzemiosłem organowym. Po ukończeniu szkoły średniej w Krnovie udał się
do Wiednia, gdzie otrzymał w tym zakresie bardzo dobre wykształcenie od
Josefa Seyberta. W roku 1844 złożył egzaminy końcowe i powrócił do
rodzinnego Krnova już jako organmistrz. Wkrótce potem otrzymał swoje
pierwsze zamówienie w kościele zamkowym niedaleko Krnova. Jego zadaniem
było zbudowanie we własnym warsztacie organów z 20 głosami, które
zostały oznaczone jako tzw. Opus 1.
Od początku swojej drogi zawodowej był znany na całym
Śląsku jako znakomity organmistrz. Równolegle z budowaniem organów
zajmował się także konstruowaniem miniorganów, czyli katarynek. Jego
firma została zapisana w rejestrze handlowym monarchii austriackiej w
1852 roku. Franz Rieger wyrabiał instrumenty mechaniczne, a jego firma
miała dobrą renomę i reputację ze względu na to, iż produkowane
instrumenty były wysokiej jakości. Wraz z żoną, Rosalie Schmidt, Franz
Rieger wychował w sumie dziewięcioro dzieci. Dwoje z nich podzielało
jego pasję do organów. Synowie Otto i Gustav kontynuowali pracę ojca.
Obaj studiowali rzemiosło organowe w Wiedniu. W 1872 roku Franz Rieger
przeniósł dobrze prosperującą firmę na swoich dwóch synów. Zmieniono
wówczas nazwę firmy na „Franz Rieger & Söhne”, a numery opusów
zaczęto podawać od początku. Ojciec pozostawił im wolną rękę i aż do
1880 roku pełnił funkcję konsultanta. W 1886 roku Franz Rieger umiera.
Opus nr 1 nowopowstałej firmy został wysłany na wystawę światową do
Wiednia, gdzie w 1873 roku zdobył złoty medal za postęp i tym sposobem
zapewnił firmie mnóstwo zamówień. Kluczowe znaczenie dla rozwoju
przedsiębiorstwa miała dopiero paryska wystawa światowa w
1878 roku, która oprócz międzynarodowego uznania przyczyniła się przede
wszystkim do tego, że firma zyskała wiele zagranicznych zleceń, co
umożliwiło rozwój przedsiębiorstwa. Światowe znaczenie firmy oraz
wyjątkowa jakość produkowanych przez nich instrumentów zostało
przypieczętowane przyznaniem firmie przez monarchię Austro-Węgier
tytułu „c. a k. dvorní dodavatel” (cesarsko-królewski dostawca
nadworny). Następnie w 1880 roku Otto został odznaczony przez cesarza
Franciszka Józefa Krzyżem Rycerskim. |
|
|
W 1903 roku zmarł Otto Rieger a jego brat odsunął się w cień. Wówczas
kierownictwo firmy przejął syn Otta, który również miał na imię Otto.
Otto Rieger młodszy był także znakomitym organmistrzem i założył
oddział firmy w Budapeszcie, który cieszył się dużym zainteresowaniem.
Pozytywnie zapowiadający się rozwój firmy został przerwany przez wybuch
I wojny światowej i podział Austro-Węgier.
Po wojnie firma straciła swą pierwotną rangę, ponieważ nie wchodziła
już w skład monarchii austro-węgierskiej, ale tylko państwa czeskiego.
Rynek się załamał, pracownicy zatrudnieni w firmie zostali
zdziesiątkowani. Dwa lata po zakończeniu wojny Otto umiera nagle, a w
rodzinie nie było nikogo, kto by mógł zająć się prowadzeniem firmy. Już
pod koniec życia Otta funkcję dyrektora generalnego pełnił jego
długoletni przyjaciel Josef von Glatter-Götz. Po śmierci swojego
przyjaciela przejął zarządzanie firmą, a następnie w 1924 roku odkupił
ją. Nową tradycję rodzinną zapoczątkował wraz ze swymi synami, Egonem i
Josefem. W tym trudnym czasie trzeba było otworzyć się na nowe rynki. W
tym celu, w 1926 roku, otwarto filię w niemieckim mieście Mocker.
Dzięki temu posunięciu firma trzymała w rękach dwie trzecie (ponad 66%)
eksportu organów z Rzeszy Niemieckiej. W latach 1924-1939 skonstruowano
w Krnovie prawie tysiąc instrumentów, a firma zatrudniała ok. 100
pracowników. W następnych latach jednakże nadeszła II wojna światowa. W
1943 roku budowanie organów zostało zabronione, a firma Rieger została
zmuszona do rozpoczęcia produkcji amunicji, aby przyczynić się do
działań wojennych. |
|
|
Po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku, cały majątek niemiecki
został skonfiskowany w ramach dekretów Benesza, a ludność
niemieckojęzyczna została deportowana. Firma przeszła pod zarząd
państwowy a w 1948 roku została znacjonalizowana. W tym samym roku
została znacjonalizowana także organmistrzowska firma Hermanna
Klossa w Krnovie. Następnie obie firmy zostały połączone pod nazwą
„Zakłady organowe Rieger-Kloss w Krnovie”. Już w 1948 roku firma
została zarejestrowana pod chronionym znakiem towarowym RIEGER-KLOSS
Varhany s.r.o., tym samym szybko powracając do swojej przedwojennej
pozycji na rynkach światowych. Już w 1950 roku spółka produkowała
instrumenty o tak samo dobrej jakości jak przed wojną. W 1958 roku
firma zaprezentowała się z sukcesem na wystawie Expo 58 i w następnych
latach rozpoczęła realizację zamówień na 46 sztuk organów do krajów
byłego Związku Radzieckiego. |
|
|
W wyniku przemian
ogólnospołecznych po 1989 roku przedsiębiorstwo przeszło kompleksową
transformację, która została zakończona w 1994 roku prywatyzacją
poprzez sprzedaż na rzecz pracowników. Za kierowanie firmą odpowiadał
Svatopluk Ručka wraz z innymi udziałowcami będącymi pracownikami
spółki. Odbiorcy europejscy nie byli zainteresowani kupnem organów,
więc trzeba było szukać nowych rynków zbytu, którymi stały się głównie
USA i Azja. |
|
|
W grudniu 2011 roku firmę kupił Ing. Petr Škrbel, którego głównym celem
jest przywrócenie firmie dawnej renomy oraz kontynuowanie wraz z synem
tradycji rozpoczętej już ponad 140 lat temu. Od założenia firmy do
czasów współczesnych zostało tu wyprodukowanych 3 735 znakomitych
organów koncertowych i kościelnych, które zostały zainstalowane nie
tylko w Republice Czeskiej, ale także za granicą, co pokazuje, że
produkty firmy reprezentują światowy poziom w każdym aspekcie.
Przedsiębiorstwo, które znakomicie prosperuje do dziś, odpowiada na
zapotrzebowanie na całym świecie, zwłaszcza na rynkach w USA i Azji. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Weszlimy prowadzeni przez przemiłego pana, niestety nie zapisałam jego
nazwiska - wyraźnie ktoś z kierownictwa firmy bo opowiadał barwnie o
historii fabryki a następnie poprowadził nas cała drogą produkcyjną
organów. Największe zaskoczenie spotkało nas na początku - byliśmy
przekonani, że piszczałki robi się z jakiejś balchy kupowanej u
zewnętrznego dostawcy. Tymczasem okazało się że materiał na piszczałki
też robi się w farbryce - kęsy ołowiu i cyny w odpowiednich proporcjach
są topione w piecu i wylewane na specjalnych stołach. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po zastygnięciu metal jest obrabiany na specjalnych maszynach i
powstaje zwój lekko karbowanej, delikatnej blachy, której nie wolno
dotykać gołymi łapami, bo nawet ta iewielka ilość tłuszczu na palcach
może zaburzyć jej własności.... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Tu
był skład drewna - kiedyś leżały to gigantyczne zapasy - kupowano
surowe drewno, które leżakowało na składzie minimum trzy lata. Obecnie
nie opłaca się zamrażać pieniędzy na tak długo - kupuje się gotowe,
wysezonowane drewno od wyspecjalizowanych dostawców. |
|
|
|
|
|
Idziemy do największej w Europie hali montażowej organów. Akurat stoją
tam osiemnastowieczne organy przywiezione do renowacji z Anglii. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Idziemy dalej
- do działu obróbki drewna. I wreszcie nie wytrzymujemy bo spacerujemy
i specerujemy, a pracowników żadnych nie widać. Ogromne puste hale z
maszynami, po tórych widać że są na bieżąco używane, a ludzi ni cholery
- zaczynamy więc wypytywać przewodnika czy mają jakieś wolne (bo
przecież Boże Ciało w Czechach jest normalnym dniem pracy). I co się
okazuje - w całej ogromnej fabryce pracuje 16 osób!!!!! Tak,
SZESNAŚCIE! Jak można zorganizować tak skomplikowaną produkcję z
szesnastoma pracownikami aby nie było przestojów na przykład z powodu
urlopów lub chorób? Otóż każda z tych osób potrafi robić wszystko!!!
Bez problemu każdy zajmuje się robieniem tego co aktualnie jest
potrzebne - są idealnie zamienni! |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Powyżej widać nowo dorobione elementy do restaurowanych organów, a
poniżej te kawałki stare, które nadawały się jeszcze do naprawy.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
To już dział produkcji i montażu piszczałek...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Piszczalki powstają przez
nawinięcie odpowiednio wyciętych kawałków blachy na stalowe rdzenie o
odpowiedniej średnicy i kształcie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Idziemy dalej i trafiamy
do sali, która wygląda jak skrzyżowanie muzeum z salą koncertową. Stoją
tam piękne nowe organy w pełni sprawne i podłączone - można na nich
grać (jak się umie oczywiście), a obok zabytkowy "panel", różne rodzaje
gitar (okazało się że przez pewien czas produkowano tu również
gitary!). Przedstawiono nam próbkę możliwości organów - młody,
sympatyczny pracownik zagrał specjanie dla nas i opowiedział nam o tym
instrumencie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
filmik
|
|
|
Otóż
zamówione zostały przez Rosjan - do cerkwi, ale zanim zostały
wybudowane (cykl produkcji przy 16 osobach trwa równo rok) zmienił się
mer miasta, nowe władze zrezygnowały z zakupu i organy gotowe zostały.
Są na sprzedaż - można je kupić za drobne 800 000 zł - robimy ściepę?:).
Jak widać na powyższym obrazku nie są wykończone - bo to się robi pod
gust klienta - obłożenie klawiszy, wykończenie gałek, język napisów - o
tym decyduje klient, ale jest to już w cenie.
Przy okazji dowiedzieliśmy się jak wygląda procedura zamawiania organów
- klient zainteresowany zamawia organy - jedzie do niego ekipa z
fabryki i robi dokładne pomiary, bo organy muszą być dopasowane do
konkretnego miejsca. Następnie wracają i robią projekt, przedstawiają
go klientowi. Jeżeli zaakceptuje to przystępują do produkcji. Gdy
wszystkie części są gotowe w swojej hali montują je w całość i
sprawdzają działanie i wstępnie ustawiają brzmienie. Następnie
rozbierają je na kwałki i pakują - organy jadą na miejsce, a ekipa z
fabryki wraz z nimi. Na miejscu ponownie je montują i ustawiają końcowe
brzmienie dopasowane do akustyki miejsca, w którym mają grać. Część
obecnie produkowanych organów wyposażonych jest w komputery
umożliwiające zaprogramowanie działania a nawet zdalne sterowanie za
pomocą internetu....
Rynek organów jest bardzo tudny - jest duża konkurencja zwłaszcza
w dziedzinie renowacji - jest mnóstwo firm które się tym zajmują.
Obecnie najwięcej zamówień płynie z Chin - jak sam przewodnik
powiedział chińczycy są fajnym klientem - wszystko chcą największe
(budowali już dla nich organy o długości frontu 15 metrów i wysokości
również 15 metrów), tyle że nie potrafią na nich grać....
Na skutek tego że ekipa jest mała, a jeździć muszą
wszędzie gdzię ktoś coś zamówi, muszą naprawdę dużo umieć - na przykład
ten mlody człowiek, który nam grał włada 7-mioma językami......
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wychodzimy zachwyceni,
pełni wrażeń - niesamowite miejsce!
Ale jeżeli ktoś myślał, że to koniec pierwszego dnia
wycieczki, to nic z tego - Iwonka postanowiła wykorzystać ten dzień do
imentu i przegonić nas "do upadu" - udajemy się na zamek Bruntal!!
|
|
|
Najważniejszym zabytkiem
nie tylko miasta, ale całego regionu jest zamek, który powstał w
drugiej połowie XVI wieku po rekonstrukcji pierwotnego miejskiego grodu
z końca XV wieku. Zamek panów z Vrbna zbudowany w stylu renesansu
północnego charakteryzuje się nietradycyjnym kształtem wycinka koła i
trójkątnym dziedzińcem z arkadami. W latach 1766 – 1769 ponownie został
przebudowany w stylu barokowym - w ten sposób powstał obiekt w unikalny
sposób łączący w sobie styl renesansowy i barokowy. Z krótką
przerwą od 1620 do 1939 roku był w posiadaniu Zakonu Rycerzy
Niemieckich, który budowli zdewastowanej przez wojska szwedzkie nadał w
1761 roku styl barokowy. Zamek był modyfikowany w połowie XIX i na
początku XX wieku. Na zamku zachowało się cenne wyposażenie pierwotnych
pomieszczeń, bogata kolekcja obrazów, zbrojownia i biblioteka. |
|
|
Chwilę
poczekaliśmy na przewodnika, a potem ruszyliśmy zwiedzać. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Naprawdę
piękne miejsce - a co najważniejsze większość wyposażenia jest
oryginalna, zabytkowa, czeski przewodnik mówił prawie po polsku a w
dodatku ciekawie i konkretnie - bez trucia. Warto tam zajrzeć jeżeli
będziecie w pobliżu.
No tak a my? Nic z tego, nie jedziemy jeszcze na kwaterę,
jeszcze nie padamy na pyski, to możemy się zatrzymać w Karlovej
Studence......
|
|
|
Karlova
Studánka jest nowoczesnym, unikalnie przebudowanym sanatorium wśród
pięknej przyrody Jesioników. Pierwsze wzmianki o źródłach leczniczych
pochodzą z początku XVIII wieku. Sanatorium założył najmłodszy syn
Marii Teresy Maksymilian II. w 1780 roku. Pod nadzorem lekarzy leczenie
przebiega od 1785 roku. Obecną nazwę Karlova Studánka sanatorium
otrzymało w 1803 roku od najbardziej znanego habsburskiego hetmana
Karola, który jako pierwszy europejski dowódca pokonał Napoleona pod
Aspern w 1809 roku.
Tradycja i pomiary klimatyczne dowodzą, że jest tu
najczystsze powietrze w Europie środkowej. Nic dziwnego, albowiem
uzdrowisko leży w dziewiczej przyrodzie na wschodnim zboczu najwyższej
góry Jasioników - Pradziad, w dolinie górskiej rzeczki Biała Opava.
Woda mineralna jest typu wodorowęglanowo-wapiennego z
wysoką zawartością kwasu krzemowego. Nasycona CO2 smakuje podobnie jak
ze źródła w Muszynie lub Szczawnicy.
Każdego turystę oczaruje malownicza architektura Karlovej
Studánki. Niezapomniane wrażenia pozostawią romantyczne, zabytkowe
budynki w stylu empire prawie wszystkie budynki w uzdrowisku mają
piękne drewniane elewacje - powoduje to niesamowitą spójność tego
miejsca - wszystko do wszystkiego pasuje. Nawet budkę telefoniczną
obili drewnem, żeby się nie wyróżniała. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Na zdjęciu powyżej widzimy kosiarki do trawy - nie używa się tam
hałasującyh urządzeń spalinowych lub elektrycznych, tylko ustawia
przenośne ogrodzenie i wpuszcza barany. |
|
|
Nieprawdopodobny spokój, cisza, cudownie czyste powietrze tworzą z tego
miejsca naprawdę niezwykłe uzdrowisko. Jak sobie przypomnę nasze
zatłoczone, zapchane rozwrzeszczanymi turystami uzdrowiska jak Kudowa,
to odechciewa się stamtąd w ogóle wyjeżdżać. Ale naprawdę już jesteśmy
zmęczeni - to był długi i bardzo intensywny dzień - jedziemy do
Jarnołtówka, gdzie czekają na nas pokoje w gospodarstwie
agroturystycznym. A jutro dalsze zwiedzanie!!!!!
|
|
|
|
|
|