Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic


 

4. Wielka Wyprawa Metamorfoz - cd

Gliwiczanie odwiedzili

 

   opracowanie : Ewa Hordyniak

zdjęcia: Ewa Hordyniak, Krzysiu Majnusz


 

   www.gliwiczanie.pl


 

  DZIEŃ DRUGI



  
   Drugi dzień był ustalony jako wolny - ale nie "wolny-nic nie robimy", ale "wolny - bo mamy wolny wybór", którą opcję zwiedzania wybrać. Ja zdałam sie na Iwonkę - powiedziałam, że gdzie mnie powlecze tam pojadę, prosiłam tylko o jakieś jaskinie. Iwonka wytypowała bardzo fajną marszrutę - Głuchołazy - Jaskinia na Spicaku- Zamek w Javorniku - Zamek (riuny) w Łąkach Prudnickich. Po niespiesznym śniadanku wyruszyliśmy w 3 samochody do Głuchołazów, reszta uczestników udała się pieszo  na Biskupią Kopę. Ja tam wolę ruiny....


Głuchołazy - parkujemy na ładnym, zadbanym i czyściutkim rynku i zaczynamy zwiedzanie:

Lokacja miasta nastąpiło bądź około 1220 r. bądź też dopiero w dziesięć lat później. W źródłach miasta ukazuje się po raz pierwszy w 1249 r. Lokacji dokonano za zgodą księcia śląskiego. Głuchołazy lokowano na prawie flamandzkim – tym samym, na jakim lokowana została Nysa.

W 1428 r. miasto spalili husyci. W czasie anarchii feudalnej, jaka zapanował na Śląsku po wojnach husyckich, Głuchołazy dwukrotnie zagarniali śląscy i czescy rycerze – zbójcy (1444 i 1445). Z rąk napastników wykupił miast władca Głogówka książę Bolko V, zanim zdołał odzyskać Głuchołazy prawowity posiadacz – biskup wrocławski. W 1460 r. wielkie szkody wyrządziła wielka powódź.



Cześć mieszkańców Głuchołaz trudniła się eksploatacją pokładów złotodajnych; w 1263 r. mieszczanie uiszczali należne od nich biskupowi czynsze w złocie. Górnictwo złota kwitło jeszcze w połowie XV wieku.  Miasto właściwe miało zarys owalny.  Rozplanowanie miasta reprezentuje tzw. typ śląski (owalnicowate rozdwojenie drogi prowadzącej przez miasto i umieszczenie placu targowego w środku tego rozdwojenia).

Miasto pomyślane od chwili założenia jako warownia pograniczna musiało być umocnione. Początkowo opasano je wałem ziemnym, palisadą i fosą. W 1344 r. Głuchołazy występują jako miasto posiadające wieże obronne, musiało więc wtedy już mieć fortyfikacje murowane. Istniały dwie bramy miejskie: Nyska (pierwsza wzmianka z 1315 r.), później zwana Dolną (1374 r.), i Górna, wzmiankowana w 1418 r. Fortyfikacje miejskie w początkach XVII wieku były zaniedbywane i zrujnowane (według informacji z lat 1603 i 1622). Około 1600 r. staraniem wójta została wzniesiona baszta przy bramie Górnej, zachowana do dnia dzisiejszego.
  W latach 1625 – 1627 w mieści grasowała zaraza; do tej klęski dołączyły się przemarsze wojsk katolickich i protestanckich połączone z gwałtami i rabunkami oraz zmuszanie mieszczaństwa do przyjęcia katolicyzmu w ramach tzw. kontrreformacji (1626 – 1627).  
  Podczas trzech wojen śląskich mieszkańcy Głuchołaz ucierpieli wskutek kwaterunków wojsk pruskich i austriackich. Po zaborze pruskim zniesiono samorząd miejski i wprowadzono magistrat złożony z osób mianowanych przez władze rządowe. Biskup wrocławski jako pan miasta, traci wszelkie znaczenie.  

Druga połowa XIX-wieku, to systematyczny rozwój Głuchołaz jako uzdrowiska (Bad Ziegenhals). Początkowo w latach 70 - tych XIX wieku metody lecznicze stosowane w kurorcie opierały się o wzór metody opracowanej przez Vincenza Priessnitza z sąsiedniego Gräfenbergu.


Dzień dzisiejszy Głuchołaz to przede wszystkim szybko rozwijająca się turystyka. Przepiękne, górzyste tereny z bogatą często unikatową florą i fauną, czyste, zdrowe powietrze, wiele zabytków architektury, a także przygraniczne położenie i bliskość z jednej strony jezior Nyskiego i Otmuchowskiego, z drugiej zaś pasma Jeseników tworzą z gminy centrum turystyczne Południowej Opolszczyzny



   
   



To jest właśnie baszta przy bramie Górnej - jest dostępna - włazimy!!














   
   

 

   Zaczęliśmy się przyglądać napisom na  cegłach na szczycie wieży - okazało się że poza współczesnymi głupotami typu "byłem tu - Stefan", są wpisy sięgające okresu międzywojennego. Najstarszy ze znalezionych przez nas to widoczny powyżej podpis niejakiego Schildera z 22 marca 1920 roku!



   



 

Ostatni rzut oka na zadbany rynek i jedziemy dalej - do jaskini na Spicaku!!

     
     Jest najstarszą jaskinią w środkowej Europie, o której pisano. Pierwsza wzmianka pochodzi z roku 1430 (Anthonius Wale). Jaskinia służyła często jako schron, o czym świadczą liczne epigrafickie napisy na ścianach (najstarszy z roku 1519). W latach 1884-1885 była prymitywnie udostępniona do zwiedzania przez górskie zrzeszenie Niemców Sudeckich, dzisiejszy wygląd zawdzięcza udostępnieniu w roku 1955. Ponad 400 metrów długi podziemny labirynt korytarzy i szczelin powstał w dewońskich marmurach (morskie nanosy, liczące 350-380 milionów lat). Rozwój pomieszczeń wyraźnie przebiegał pod wpływem topnienia lodowca, którego wody dały jaskiniom ostateczny wygląd a korytarzom charakterystyczny sercowy profil. 230 m długa trasa zwiedzania jest bez ograniczeń.  

 




























   







   
   

 

   Powyżej widać początek złoża marmurów o jakości porównywalnej do tych kararyjskich. Złoże ciągnie się aż do Polski - ciekawostka - tym marmurem obłożony jest Pałac Kultury.....

 



 

Wyleźliśmy - ale tu ciepło... Jak to bywa zazwyczaj w jaskini panuje stała temperatura ok 7 stopni.
   Jedziemy do Javornika - ale czeskiego


 

   Pierwsza pisemna wzmianka pochodzi dopiero z około 1290 roku, kiedy był przeprowadzony spis majątku biskupstwa wrocławskiego i została tam wspomniana wieś ,,Jawornik“. Wioska powstała z pewnością wcześniej, czego dowodem jest także tutejszy kościół pod wezwaniem Krzyża Świętego z pobliskim grodziskiem, który datuje się na lata sześćdziesiąte XIII wieku. Bardzo szybko pojawia się w kolejnych dokumentach także tutejszy zamek, który powstał na przełomie XIII i XIV wieku, jednak po raz pierwszy został wspomniany w dokumentach pisemnych dopiero w 1307 roku. Od XIV wieku stał się własnością biskupstwa wrocławskiego, do którego należała także wieś znajdująca się pod zamkiem. Część osady podzamcza z czasem przyjmowała charakter miejski i w 1373 roku je po raz pierwszy oprócz wsi wspomniano także miasto Javorník, chociaż na przywileje miejskie musiało poczekać aż do 1549 roku.

     W 1509 roku rozpoczął się nowy okres rozkwitu miasta, kiedy stolicę biskupią objął biskup Jan Thurzo (patrz. znane postaci), który przeprowadził renesansową przebudowę zamku a jednocześnie zmienił jego nazwę na Johannesberg (Wzgórze Jana), która wywodzi się od patrona diecezji wrocławskiej św. Jana Chrzciciela. Przyczynił się również do rozwoju górnictwa, w bliskiej okolicy zaczęto wydobywać rudę srebra, powstawały osady górnicze, została zbudowana huta i kuźnica.  
      Największą katastrofą dla miasta i całej okolicy był okres wojny trzydziestoletniej. Jej skutki były widoczne już w pierwszym roku, kiedy przez miasto przeszły wojska śląskie idące na pomoc czeskiemu ruchowi oporu. Wraz z kontynuacją wojny stopniowały się nieszczęścia wojenne, które mieszkańcy Javorníka odczuli od żołnierzy Valdštejna, mających tutaj w 1627 roku swój obóz zimowy. Ponadto w Javorníku szalała czarna zaraza, dżuma, na którą z całego miasta zmarło 532 osób 

   Dopiero w latach dwudziestych XVIII wieku Javorník już się mógł pochwalić okazałymi budynkami i radykalną zmianą w schludne miasteczko.  

   Po zakończeniu siedmioletniej wojny Javorník przeżył niezwykły rozwój, który zawdzięczał wrocławskiemu biskupowi Gothardowi Filipowi Schaffgotschowi. Biskup w czasie wojny przeszedł na stronę austriacką, czego mu pruski król Fryderyk II nigdy nie zapomniał. Z tego powodu musiał odejść na zamek Jánský Vrch, który wraz z miastem należał wtedy do strony austriackiej. Biskup był nie tylko duchownym, ale także świeckim władcą, dlatego wraz z jego przyjściem i przeniesieniem w 1767 toku rządów ziemskich z Vidnavy do Javorníka, miasto stało się ośrodkiem administracyjnym i kulturalnym całego regionu 

   Pierwsza wojna światowa była przywitana w mieście, w którym się mówiło przeważnie po niemiecku z dużym entuzjazmem. Jednak entuzjazm zamienił się w strach i smutek, ponieważ tylko w czasie pierwszych dwóch lat działań wojennych zginęło na różnych frontach Europy 38 mieszkańców Javorníka (łącznie 72). Można stwierdzić, że nie istniała wioska lub miasteczko na Javornicku, w którym by nie powstał pomnik poświęcony poległym współmieszkańcom.

Powstaniu Republiki Czechosłowackiej towarzyszyło tutaj niezrozumienie i demonstracje tutejszych mieszkańców, którzy starali się o przyłączenie Javornicka do Rzeszy Niemieckiej.



   Zasadniczych zmian ku lepszemu Javorník nie doczekał się niestety nawet po 1945 roku, kiedy zaczął się okres zemsty. Budowano obozy dla niemieckich mieszkańców, którzy tam oczekiwali na deportację. 

Majątek wrocławskiego arcybiskupstwa został skonfiskowany dopiero po 1948 roku a lasy zostały podzielone między państwowe przedsiębiorstwa leśne, z których jeden miał siedzibę bezpośrednio w Javorníku. W Javorníku nie zostało w końcu żadne większe przedsiębiorstwo.

 


   
   
   
   
   
   
     
   Zamek Janski Vrch wznosi się na skalistym wzgórzu nad miastem i tworzy naturalną dominantę Javorníka. Historia zamku jest złączona z biskupstwem w polskim Wrocławiu, które było właścicielem zamku i właściwie całego Jesenicka od 1348 roku. Do upaństwowienia obiektu doszło w 1984 roku a współcześnie zamkiem zarządza Państwowy Instytut zabytków, oddział terenowy w Ołomuńcu. Zamek Jánský Vrch, jedyny udostępniony zabytkowy obiekt powiatu jesenickiego tworzy razem z parkiem krajobrazowym znaczącą dominantę Miejskiej Strefy Zabytkowej.  
     
     Zaraz na początku spotyka nas wielki zawód - we wnętrzach zamku nie wolno robić zdjęć!! W całych Czechach obowiązuje zasada że za robienie zdjęć jest dopłata - a tu nie. Bardzo nieuprzejma pani w kasie na pytanie o zdjęcia zapytała " czego - czytać nie umiecie? Nie wolno i już"! Tym bardziej byliśmy zdziwieni, że dwa lata wcześniej Iwona z Krzysiem tu byli i bez problemu zdjęcia robili - jak zwykle za dopłatą. Babsko w kasie było tak odpychające, że byliśmy gotowi odwrócić się i odejść bez zwiedzania, ale w końcu zostaliśmy - przejechaliśmy kawałek żeby tu dotrzeć, to chociaż popatrzymy.
Poniżej zamieszczam zdjęcie, które w zamku zrobił Krzysiu dwa lata wcześniej:
 
     
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
     
  Wyszliśmy mocno zdegustowani traktowaniem turystów. Javornik jest biedny, nie ma przemysłu, chce żyć z turystyki, ale jak będą oni tak traktowani jak my, to raczej czarno widzę przyszłość tego miasta....  
     
  Tu wycieczka się rozłącza - część jedzie zjeść, odpocząć i zrobić zakupy, a miłośnicy ruin,  czyli My z Iwonką i Markowie jedziemy do pięknych, malowniczych i strasznie zaniedbanych ruin w Łące Prudnickiej.  
     
   Początki wsi przypadają na okres po roku 1241 kiedy miała miejsce kolonizacja tych terenów po spustoszeniu jakie dokonał najazd tatarski. Po kilku zmianach właścicieli osada trafia w ręce książąt niemodlińskich. Prawdopodobnie to oni wznieśli tu w XV wieku murowany zamek. W roku 1481 kasztelanię prudnicką wraz z Łąką kupił rycerski ród von Wurben.

   W roku 1592 wieku wieś stała się własnością rodziny Tschentschau-Mettich. Nowi właściciele w kilku etapach przebudowali zamek zgodnie z ówczesną modą na renesansową rezydencję. Powstało czteroskrzydłowe założenie z wewnętrznym dziedzińcem. Budynki były dwukondygnacyjne częściowo podpiwniczone. Elewacje ozdobiono dekoracją sgraffitową. Brama z sienią przejazdową znajdowała się w skrzydle południowym. Pod koniec swego życia Mettich przeszedł na katolicyzm i zbudował w północnej części skrzydła wschodniego kaplicę. Zamek w Łące Prudnickiej należał do Mettich do roku 1825 będąc centrum ich dóbr.

   Po roku 1825 obiekt kilkukrotnie zmienił właściciela. W roku 1830 od generałowej von Colomb dobra w Łące Prudnickiej, która od 1742 roku nosiła nazwę Łąka Hrabiowska odkupił  Johann Karl Sedlnitzky-Odrowaz von Choltitz. Około roku 1840 wyburzona została zamkowa kaplica. W latach 1875-83 miała miejsce neogotycka przebudowa. Wzniesiona została wtedy w narożniku płd-zach kwadratowa wieża. Ostatnim właścicielem zamku był Hermann von Choltitz, starosta powiatu prudnickiego. W marcu 1945 w obawie przez zbliżającym się frontem opuścił on swą posiadłość wraz z rodziną. Pozostawiony bez opieki zamek został ograbiony i zdewastowany. W latach 50-tych XX wieku był użytkowany przez Stadninę Koni w Prudniku. Na początku XXI wieku stał się własnością prywatną. W roku 2006 został zlicytowany przez komornika. Kupił go przedsiębiorca z Podhala zapewniając że szybkim czasie powstanie tu centrum hotelowo - restauracyjne. Niestety żadne prace konserwatorskie ani zabezpieczające nie zostały przeprowadzone. Obiekt w dalszym ciągu niszczeje i miejmy nadzieję że doczeka lepszych czasów.

   Mimo postępującej dewastacji zachowały się wszystkie zamkowe skrzydła. W narożniku płd-zach wznosi się neogotycka wieża a w narożniku płd-wsch okrągła baszta zwieńczona stożkowym dachem. Na elewacjach widoczne są jeszcze resztki renesansowych dekoracji sgraffitowych. W zrujnowanych wnętrzach pozostało kilka sklepień kolebkowych z lunetami.

     
   
   
   
   
   
   
   
   

 
   

 
   
   



















 

 

   Normalnie szlag człowieka trafia jak na to patrzy - najpierw ten bezmyślny pęd władz do sprzedawania wszystkiego co się dało sprzedać bez jakiegokolwiek sprawdzania kontrahentów, nieudolnie spisane umowy, oraz ci "biznesmeni" za dyche, kupujący zabytek w celu uzyskania atrakcyjnej działki. Poczeka się trochę aż się zawali, trochę się pomoże na przykład pożarem, i mamy świetnie zlokalizowaną działkę.....

 

Pozostało nam już tylko zrobić zakupy na wieczornego grilla - robimy je w Prudniku - i wracamy do Jarnołtówka. Grill się odbył, impreza udana, jakkolwiek co chwilę któryś z panów odbiegał sprawdzić wynik meczu. Ale spędzamy ten wyjazd tak intensywnie, że o dziesiątej wieczorem jest po grillu a towarzystwo pada spać... :)

 

 

DALEJ