Gliwickie Metamorfozy

Dawna restauracja ul. Daszyńskiego

Marian Jabłoński

 

XI.2004

www.gliwiczanie.pl gliwickie_metamorfozy@op.pl  

 

 

       
   Na ulicy Daszyńskiego 155, ok.200m za pętlą tramwajową w stronę Wójtowej Wsi, stoi budynek z charakterystycznym czarnym, kopulastym dachem.
       
       

   Chęć sprawdzenia od środka co to za budowla, zapoczątkowała kolejną wyprawę eksploratorów.

   Okazało się że budynek ten przed wojną był sporą restauracją z dużą salą taneczną. Niestety, na razie nikt nie może autorytatywnie podać nazwy tej restauracji, ale z biegiem czasu na pewno dotrzemy do takiej informacji.                     

   Całość parceli mieści się bezpośrednio przy Ostropce, co na pewno było powodem ustawiania dawniej stolików kawiarnianych na wolnym powietrzu, tym bardziej że miejsca jest tu naprawdę sporo.  

                        

   Ale przejdźmy do wnętrza budynku. Z całą pewnością jego atutem jest dach, a właściwie konstrukcja dachu widziana od środka.  

 

 

       
   Zasięgnąłem paru informacji technicznych na ten temat i oto rezultat poszukiwań:  

   W XVI wieku Philibert Delorne wynalazł  dach zwany  krążynowym. Krążyna to rozbieralna konstrukcja podpierająca, pozwalająca na wykonywanie sklepień, łuków i innych konstrukcji budowlanych wznoszonych z cegły, kamienia, i innych materiałów. Dach utworzony był z drewnianych krążyn, które w punkcie szczytowym były lekko zaostrzone, tworząc formę typową  dla łuków wczesno-gotyckich. Dach krążynowy był wówczas charakterystyczny dla architektury śląskiej i był popularyzowany w budownictwie mieszkalnym w początkach XX wieku.

   Wznoszący kolonie robotnicze architekci berlińskiej awangardy Wedding i Gilly często stosowali ów dach w wolno stojących domach miast-ogrodów.  

   Oprócz Gliwic dachy takie można zobaczyć, w Chorzowie (huta cynku Łydognia ), Koszęcinie i Brusieku (huty), a także w miejscowości Pakosław w Wielkopolsce (dzisiejszy hotel).  

    Huta Koszęcin

   Hotel Pakosław

 

 

   Gdy dziękowaliśmy obecnemu właścicielowi tej dawnej gliwickiej restauracji za jego uprzejmość usłyszeliśmy miłe słowa: ”szkoda że nie możemy posiedzieć w ogrodzie, ale zapraszam latem”.

   Na pewno skorzystamy z zaproszenia.