„Gliwickie Metamorfozy” |
JOSEF
LIMBURG (1874–1955)
|
Marek
Klimurczyk
|
|
www.gliwiczanie.pl |
|
gliwickie_metamorfozy@op.pl |
|
|
|
|
|
1. Krótko o życiu.
Josef Wilhelm Karl Limburg urodził się 10 lipca 1874
roku w Hanau nad Menem w rodzinie złotników. Złotnikami
w tej rodzinie byli: jego pradziadek Andrzej, dziadek
Piotr oraz ojciec Walenty Robert. Został nim też starszy
brat rzeźbiarza, Karl Wilhelm.
Matką rzeźbiarza była Katarzyna Józefa z domu Dress, a
on sam był szóstym dzieckiem państwa Limburg.
Wykształcenie to (pokrótce): nauka w warsztacie ojca,
studia w Akademii Sztuk Pięknych w rodzinnym Hanau,
potem w Wiedniu a od 1896 roku w Akademii Sztuk w
Berlinie. W 1900 roku wykonał rzeźbę konkursową
"Taniec", która w efekcie przyniosła mu w nagrodę roczny
pobyt w Rzymie z pracownią do dyspozycji. Pobyt ten
przyniósł mu wielkie korzyści. Wykonał tam wiele
znaczących dzieł, otrzymał sporo ważnych zleceń a przede
wszystkim zdobył rozległe kontakty wśród arystokracji a
także urzędników Watykanu. Bywał wśród kardynałów na
prywatnych audiencjach a także u nowo wybranego papieża
Piusa X co zaowocowało zleceniem wykonania popiersia
papieżowi. Kopia tego popiersia została zamówiona także
przez biskupów wrocławskich.
Na zdolnego rzeźbiarza zwrócił uwagę wieloletni
prezydent Reichstagu, Franz hrabia von Ballestrem i w
1905 roku ściągnął go na Górny Śląsk, a dokładnie do
swojego pałacu w Pławniowicach. Artysta wykonał dla
niego szereg popiersi, a w parku pałacowym stanął w 1907
roku, wykonany przez Limburga, pomnik przodka jego
chlebodawcy, Giowanniego Battisty Angela hrabiego
Ballestro di Castellengo, protoplasty śląskiej linii
Ballestremów. Limburg żył ze zleceń dla rodziny
Ballestremów i pracowników jego koncernu przez długie
lata. Oprócz wolnostojących rzeźb czy pomników (np. w
parku hrabiego w Szklarach) projektował i wykonywał
rzeźbę sepulkralną i grobowce, płaskorzeźby na
elewacjach budynków, liczne popiersia a także pomniki
poległych oraz ołtarze i inne elementy wyposażenia
kościołów.
Związek Limburga z Górnym Śląskiem umocnił się po jego
małżeństwie z pochodzącą z Jędrzejowa koło Grodkowa
wnuczką Hansa Ulricha von Schaffgotscha hrabianką
Harriet von Francken-Sierstorpff, zawartego w dniu
23.06.1920 roku. Z małżeństwa pochodzi córka
Eleonora, ur. w 1923 roku.
Posiadający własną pracownię w Berlinie, był Limburg nie
tylko rzeźbiarzem, ale również malarzem i zdolnym
karykaturzystą. Życie tego poważnego artysty było jednym
wielkim pasmem sukcesów. Liczne zlecenia, szacunek
wysoko postawionych możnych współczesnego mu świata,
hierarchów kościoła i polityków zapewniały mu podziw i
uznanie.
Był laureatem licznych konkursów, zdobywcą wielu
znaczących nagród. Posiadał tytuły naukowe i odznaczenia
państwowe i kościelne, należał do ściśle elitarnych
organizacji.
Z wielkim żalem i przykrością przychodzi mi zatem opisać
koniec jego życia i twórczości. Jak podaje Jacek Schmidt
w swoim wielotomowym opracowaniu "Ludzie i dzieła" w
1943 roku doszło do tragicznego w skutkach bombardowania
Berlina, podczas którego dom rodzinny artysty, jego
pracownia oraz wszelkie zbiory legły w gruzach...
Limburg przeżył wówczas ogromne załamanie nerwowe i
nigdy już, ciężko schorowany, nie powrócił do twórczej
pracy. Zmarł w Berlinie tuż przed Świętami Bożego
Narodzenia 20.XII.1955 roku, życząc sobie w ostatnim
słowie aby pochowano go w skromnym grobie...
W ten sposób wojna brutalnie przerwała oszałamiającą
karierę artysty rzeźbiarza |
|
|
2. Prace w Gliwicach.
W naszym mieście zachowały się dwie prace, obie
wykonane około 1925 roku.
Obie znajdują się na elewacjach budynków i składają
się z kilku osobnych części.
Pierwsza z nich to cztery osobno stojące rzeźby na
elewacji budynku byłego zarządu dóbr długoletniego
głównego zleceniodawcy artysty, hrabiego Ballestrema
i jego rodziny. Jest to budynek u zbiegu ulic
Berbeckiego i Wyszyńskiego obok placu Piłsudskiego.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dokładniej o historii i dniu dzisiejszym tego
budynku można (a nawet należy) poczytać w reportażu
na naszej stronie:
http://www.gliwiczanie.pl/Reportaz/nsa/nsa.htm
Rzeźby przedstawiają ludzi pracy wykonujących różne
zawody zapewne związane z rodzajami posiadanych
przez Ballestremów dóbr, a więc po kolei od lewej:
Rolnika - pewnie harował na polach hrabiego |
|
|
|
|
|
|
|
|
Górnika - ten nie oszczędzał się w
jego kopalniach |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Hutnika - tyrał w jego hutach |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
i Drwala (Leśnika) - ten ciężko pracował w hrabiowskich
terenach zielonych... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Druga
zachowana praca to dwie sporych rozmiarów kamienne
płaskorzeźby na elewacji dawnego gwarectwa węglowego u
zbiegu ulic Młyńskiej i Powstańców Warszawy. Budynek ten
był siedzibą różnych instytucji: Urzędu Bezpieczeństwa,
jednego z wydziałów Politechniki Śląskiej
(Mechaniczno-Technologicznego), a obecnie mieści się tu
Komenda Miejska Policji. Zgodę na wykonanie zdjęć
wspomnianych prac uzyskałem zatem od dyżurnego
funkcjonariusza policji, co było nowym doświadczeniem w
moich wędrówkach. Najczęściej proszę o taką zgodę
księży...
Oto dzieła, które w założeniu miały przedstawiać:
opiekę nad chorym (widać tu wyraźny motyw wypadku lub
zasłabnięcia przy pracy): |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oraz opiekę nad inwalidą (tu rodzina wspomaga
rencistę-emeryta w podeszłym wieku): |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
3. Prace poza Gliwicami. Tu przedstawię te, do
których udało mi się dotrzeć. Moja wędrówka cały czas
trwa i będę tę część reportażu uzupełniał na bieżąco.
Jeszcze jest wiele miejsc i wypraw przede mną - mam
spisaną marszrutę, lecz sprawy rodzinne opóźniają
wyjazdy. Ale co się odwlecze to nie uciecze, tak
myślę...
Powinienem zacząć od Pławniowic, ale tam nie
fotografowałem odbudowanego pomnika hrabiego Ballestro
di Castellengo, bo napis sugerował niezbyt duże
nawiązanie do oryginału. Chyba, że się mylę...
Zacznę prezentację od najbardziej znanej rzeźby
autorstwa Limburga - anioła z nagrobka Richarda Ottona
Krausego na cmentarzu Mater Dolorosa w Bytomiu. Obecnie
oryginał tego dzieła znajduje się w Muzeum Miejskim w
Rudzie Śląskiej, a na jego miejscu umieszczono gipsową
kopię.
Do dziś nie udało mi się ustalić czy sfotografowany
przeze mnie (w 2007 roku) anioł jest oryginalny, czy
nie. Pytany o datę przeniesienia anioła do Rudy zostałem
kilkakrotnie zignorowany przez różne instytucje i
towarzystwa różnych miłośników. Każdy udaje, że nie
pamięta i odsyła do rudzkiego muzeum, a tam wprost
oświadczono mi, że mi nie powiedzą, bo co mnie to
obchodzi(?!). Pewnie nic... Smutne.
Niezależnie od tego czy jest to oryginał czy nie
(sygnatura w każdym razie była) zdjęć zamieszczę sporo,
bo akurat miałem wspaniałe światło:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W przypadku Limburga w wędrówkach
śladami rzeźb nie miałem sporządzonego wykazu prac, a
jedynie zdjęcia i krótkie opisy zamieszczone we
wspomnianej pracy Jacka Schmidta oraz informacje z pracy
"Sztuka Górnego Śląska" pod redakcją Ewy Chojeckiej.
Stąd wędrówki były (i są) sporadyczne i rozwleczone w
czasie.
Uczepiłem się jednego zdjęcia zamieszczonego przez pana
Jacka przedstawiającego zaprojektowany w latach
1913-1914 grobowiec zmarłego w 1910 roku dyrektora
majątku Ballestremów, pełnomocnika hrabiego, wynalazcy
lampy spirytusowej stosowana do badania zawartości
metanu w kopalniach, Franciszka Pielera starszego i jego
rodziny.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Podpis sugerował, że grobowiec i detale rzeźbiarskie są
zachowane do dziś i to całkiem niedaleko: w Rudzie
Śląskiej.
Korzystając z tego, że Gliwickie Metamorfozy otrzymały
zaproszenie od zaprzyjaźnionego rudzkiego stowarzyszenia
do zwiedzenia Rudy, wybrałem się i ja na tę wycieczkę.
Relacja jest tutaj:
http://www.gliwiczanie.pl/Odwiedziny/eskapady/marzec-09/290309-1.htm
Podczas wycieczki wypytałem dokładnie rudzkich
pasjonatów i po chwili wiedziałem już prawie wszystko.
Jak tylko czas mi pozwolił udałem się do kościoła św.
Józefa w Rudzie Śląskiej, gdzie na balustradach przy
zejściach do krypty przy prezbiterium znalazłem dwie
rzeźby spiżowych aniołów z wspomnianej fotografii.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Co do tego spiżu to nie jestem w
100% pewien. Wyczytałem to na stronie internetowej
parafii. Być może anioły są z brązu. W każdym razie na
pewno odlano je w odlewni Gladenbecka w Berlinie, co
odnotowano obok sygnatury rzeźbiarza.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Niezwykle uczynny ksiądz proboszcz zezwolił na zrobienie
zdjęć, udzielił mi informacji jak udać się na cmentarz,
by obejrzeć mauzoleum oraz gdzie zapukać, do kogo się
zwrócić i na kogo powołać aby zostać wpuszczonym do
środka grobowca.
Chciałbym mu teraz publicznie bardzo serdecznie za
wszystko podziękować.
Oto grobowiec współcześnie - zamiast aniołów wazony: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wewnątrz doskonale zachowany marmurowy pomnik wykonany
przez Limburga przedstawiający dwumetrowej wielkości
Chrystusa pochylającego się nad klęczącym pielgrzymem
posiadającym rysy twarzy Franciszka Pielera. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Obok na ścianie widnieje rzeźbiona w marmurze tablica
epitafijna Adolfa Pielera, prawdopodobnie syna
Franciszka. Tu uwagę zwracają aniołki. Skrzydła aniołów
to częsty motyw u Limburga. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wspomniany uczynny rudzki proboszcz zachęcił mnie do
odwiedzenia kościoła w Szombierkach. Znajdować się tam
miał "krucyfiks Limburga".
Kilka przystanków tramwajem i po krótkiej rozmowie z
kolejnym proboszczem stanąłem przed wspomnianą grupą
rzeźbiarską w bocznej nawie. Dzieło okazało się
wykonanym przez Limburga pomnikiem poległych w wojnie
światowej ufundowanym przez Schaffgotschów w 1929 roku. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
I już prawie koniec prezentacji. Mam wypisanych jeszcze
kilka miejsc i obiektów, ale położone są z dala od
Śląska i czekam na sposobność by je odwiedzić. Nie
omieszkam uzupełnić artykułu zaraz po odbyciu wycieczki.
A całkiem na zakończenie opiszę spotkanie z
niespodzianką w Żyrowej.
Jak pamiętają uważni czytelnicy opowieści o moich
wędrówkach śladami rzeźbiarzy, odwiedziłem tę
miejscowość w trakcie poszukiwań figury Jana Nepomucena
autorstwa Johannesa Nitschego. Napisałem, że po
zrobieniu zdjęcia odnalezionej na ścianie zewnętrznej
prezbiterium miejscowego kościoła figurze odwróciłem się
i oniemiałem. Niespodziewanie z plecami zobaczyłem to: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pamięć zasygnalizowała mi, że gdzieś się z tą rzeźbą
zetknąłem. Że widziałem tę figurę na jakimś zdjęciu...
Rzeczywiście. W artykule Jacka Schmidta znajdują się
dwie fotografie, których skany tu zaprezentuję: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Z podpisu pod pierwszym z lewej zdjęciem wynika, że
artysta pracuje nad popiersiem biskupa dra Schreibera.
Rzeźba z Żyrowej widoczna jest w tle.
Z podpisu pod zdjęciem drugim możemy dowiedzieć się, że
rzeźbiarz z żoną dokonują prezentacji rzeźby
wspomnianemu biskupowi. Być może zwrócił ona na nią
szczególną uwagę podczas pozowania i zdecydował się
poznać dzieło bliżej. Uważnie przyglądając się
fotografii możemy być zaskoczeni nienaturalnie smutnemu
wyrazowi twarzy żony Limburga. Za moment spróbuję to
wyjaśnić. Zdementuję też błędną informację, że rzeźba
przedstawia Madonnę z dzieciątkiem. To nieprawda!
Sam na początku dałem się nabrać. No ale najpierw
poszukałem sygnatury rzeźbiarza. Znalazłem dość szybko: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Potem przyjrzałem się bliżej tej, jak myślałem,
Madonnie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Podszedłem jeszcze bliżej... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
... i po chwili już wiedziałem, że rzeźba nie
przedstawia absolutnie Marii z Dzieciątkiem. Dzieciątko
w żadnej sztuce nie ma skrzydeł anioła... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Rzeźba jest częścią nagrobka, który opatrzony jest
tablicą: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oraz tablicą fundatora: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Napis na grobie brzmi w tłumaczeniu ”Tu spoczywa Tiny
nasze słoneczko Elizabeth Christinae hrabianka von
Francken-Sierstorpff”. To nazwisko (identyczne z
nazwiskiem fundatora nagrobka) padło już w artykule.
Jest to nazwisko rodowe małżonki rzeźbiarza. Zapewne jej
bliski krewny stracił swe trzyletnie dziecko i poprosił
artystę o wykonanie rzeźby nagrobnej. Stąd smutek pani
Limburg podczas prezentacji rzeźby. Poszperałem trochę w
skąpych, niestety, źródłach szukając powiązań rodzinnych
małżonki Limburga z żyrowskimi hrabiami i okazało się,
że może nawet byli jej bliskimi kuzynami!
Oto co udało mi się ustalić:
Ród von Francken-Sierstorpff rezydował w Kopicach,
Frączkowie i Jędrzejowie koło Grodkowa. Z tej
jędrzejowskiej gałęzi pochodziła żona Limburga i również
m.in. hrabia Johannes von Francken-Sierstorpff, który w
1899 został właścicielem żyrowskiego pałacu. Stało się
tak, bowiem pewien bogaty Amerykanin kupił tę zadłużoną
rezydencję w prezencie ślubnym dla swej córki, Mary
Knowlton, a ona właśnie wyszła za tegoż hrabiego. Po
różnych zmiennych kolejach losu, w 1922 roku można
znaleźć w historii miejscowości informację, że po
zakończeniu I wojny światowej wraca do Żyrowej hrabia
Hans Clemens von Francken-Sierstorpff z małżonką księżną
Elizabeth (Lilly) von Hohenloe-Oehrigen. Hrabia Hans
Clemens to syn Mary i Johannesa, a oboje z żoną
Elizabeth to rodzice Tiny z nagrobka. Tiny przyszła na
świat w 1925 roku, a zmarła na grypę w 1928...
Zatem rzeźba przedstawia albo personifikację śmierci -
to śmierć unosi aniołka, czyli zmarłą hrabiankę - albo,
co bardziej prawdopodobne, twarz kobiety ma rysy hrabiny
Elżbiety, matki Tiny, której twarzyczkę Limburg równie
wiernie przedstawił w aniołku na ramieniu kobiecej
postaci. Ten zabieg pasowałby do Limburga, przypomnijmy
jego przedstawienie Franciszka Pielera starszego w
rudzkim mauzoleum. Tu sytuacja mogła być podobna.
Ale pewnie kiedyś wyjaśni to profesjonalny historyk
sztuki. Powyższe to tylko moje dywagacje... |
|
|
|
|
|