Początkowo wyprawa ta miała zapoznać nas z tajemnicami poligonu Bumaru-Łabędy, ale szybko zorientowaliśmy się że zapozna nas jedynie z tajemnicami lasu łabędzkiego. Skrzętnie ukryte w gęstwinie drzew obiekty nie są niestety do oglądania i fotografowania. Chociaż na stronie internetowej http://maps.google.com/maps?ll=50.298414,18.678389&spn=0.042658,0.061283&t=k&hl=en
ogólnie dostępnej można sobie popatrzeć z góry na cały teren zakładu.
A więc wyruszyliśmy spod wartowni w głąb lasu, aby obejrzeć przyrodę gliwicką, która w tym rejonie ostała się jeszcze nienaruszona ludzką destrukcyjną działalnością.
Sławny „kamień diabelski” wreszcie stał się mniej tajemniczy, bo okazał się bardzo sympatycznym zwykłym głazem porośniętym uroczym mchem.
![]() |
![]() |
|
|
|
Liczne jeziorka kusiły nieskazitelnie czystą wodą, ale chętnych do kąpieli niestety nie było.
![]() |
![]() |
|
|
|
|
|
|