GLIWICKIE METAMORFOZY”

Marcin Strzoda 11.11.1587–26.08.1649

Lucjan Miozga,
Małgorzata Malanowicz

11.11.2017
www.gliwiczanie.pl gliwickie_metamorfozy@op.pl  

 

skrót:

   

 

 

       
     Jeżeli chcemy mówić o wybitnych postaciach związanych z Gliwicami, nie sposób pominąć osoby księdza Marcina Strzody. Szukając informacji na jego temat pierwszą trudność może sprawić już nazwisko. Polski Marcin Strzoda to czeski Martin Středa (a także Martin Středovský), a łaciński Martinus Stredonius.  
       
     W czasach gdy przyszedł na świat najstarszy syn ławnika miejskiego z Gliwic Marcina Strzody, (imię miał po ojcu) Gliwice były miastem, w którym oficjalnym językiem był czeski. A było to w Roku Pańskim 1587 (choć znajdziemy źródła mówiące o 1588 lub 1589) Tylko dzień i miesiąc nie budzi wątpliwości – jedenasty dzień listopada był dniem jego narodzin. Jak wspomnieliśmy ojciec był ławnikiem, natomiast jego matka, z domu Polednova pochodziła z wykształconej czeskiej rodziny (jej brat był rektorem uczelni Jezuickiej w Pradze). Marcin ukończywszy szkołę podstawową znał biegle język czeski i polski, natomiast z niemieckim było trochę gorzej. Dlatego został wysłany do szkoły w Głogówku, gdzie język niemiecki był językiem wykładowym. Dalsze nauki pobierał w seminarium jezuickim św. Wacława w Pradze. Tam naukę rozpoczął w 1604 roku. Zaznaczyć trzeba, iż był uczniem seminarium dla uczniów ubogich, gdyż rodzina jego ojca straciła majątek w czasie wielkiego pożaru Gliwic, który miał miejsce w 1601 roku. Wiadomo, iż był uczniem bardzo pilnym, zdobywał pochwały wykładowców za zdolności i pracowitość.
   
       
      Zakończywszy nauki w praskim seminarium w 1608 roku udał się po raz pierwszy do Brna, aby odbyć obowiązkowy dwuletni nowicjat. Strzoda zakończył nowicjat we wrześniu 1610 r. złożeniem ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. 28.9.1610 rozpoczął studia filozoficzne w Gratzu, gdzie doskonalił swój niemiecki i łacinę oraz zdobywał wiedzę z filozofii aż do 1615 roku, gdy powołany do pracy pedagogicznej w Pradze Marcin Strzoda zaczął prowadzić zajęcia jako wykładowca (wykładał retorykę w szkole zakonnej). W czerwcu 1618 roku Jezuici na mocy praw protestanckich zostają wygnani z Pragi – Marcin Strzoda odchodzi również i wraca do Gratzu aby dokończyć studia filozoficzne. Tamże, w 1620 roku w okolicy Wielkanocy otrzymał święcenia kapłańskie. Już po roku powrócił do Pragi na Uniwersytet Karola, gdzie 4 listopada 1622 uzyskał tytuł doktora filozofii, a 15 czerwca 1625 drugi doktorat – z teologii. W 1624 roku złożył ostatnie śluby zakonne: gotowość podjęcia misji wszędzie gdzie zostanie wysłany przez papieża.    
       
      Tak więc najpierw został wysłany do Nysy, gdzie w latach 1626–1627 pracował jako profesor kolegium jezuickiego, a następnie trafił ponownie do Brna, tym razem jako rektor brneńskiego kolegium jezuickiego Maryi Dziewicy. Tam przebywał dwa lata, do listopada 1629 roku. Ale nie była to wyłącznie praca naukowa – rektor Strzoda, znany powszechnie z ogromnej wiedzy, kultury i skromności wykonywał wielką pracę mającą na celu podźwignięcie kolegium i dóbr jezuickich z upadku spowodowanego najazdami tureckimi, głodem i zarazą. Był doskonałym organizatorem – poprowadził wodociąg od Reckovice do uczelni i jej otoczenia, założył trzy stawy rybne. Założył również bezpłatne seminarium dla biednych studentów, poświęcił się opiece nad biednymi, chorymi i bezsilnymi. Sam niezwykle skromny, wyrósł na wielki autorytet duchowy i moralny. W 1629 roku powołany został na stanowiska rektora kolegium jezuickiego św. Klemensa w Pradze. Były to ciężkie lata najazdu Saskiego na Czechy, lata głodu i dżumy. Usiłując zwalczać skutki niekończącej się wojny Marcin Strzoda zorganizował studencki korpus obronny oraz wzmocnił dyscyplinę zakonną swoich podwładnych. W 1636 roku został wysłany jako przedstawiciel praskiego biskupa Wojciecha Arnoszta do Klatova w celu założenia siedziby zakonu oraz budowy kolegium i gimnazjum. Ogromna praca, wszechstronna wiedza księdza Strzody zyskały uznanie również w samym zakonie. W 1633 został wybrany prokuratorem zakonu, a w 1638 – prowincjałem. Jako prokurator zakonu odbył podróż do Rzymu, jako delegat prowincji na kongregację prokuratorów, gdzie spotkał się z generałem zakonu Mutio Vitelleschim, który jako wyraz swego uznania podarował mu różaniec świętego Ignacego. W marcu 1641 roku przekazał prowincjat i przybył po raz trzeci do Brna, aby objąć urząd rektora brneńskiej uczelni.    
       
      Ponownie miał przed sobą trudne, pracowite, ale bardzo owocne lata pracy. Już we wrześniu 1643 r. Szwedzi oblegli Brno, ale zawrócili do Ołomuńca. Strzoda przyjął wielu uciekinierów w uczelni. Po zwycięstwie Szwedów pod Jankowem (6 marzec 1645) ojciec Strzoda przygotował swoich podwładnych i mieszkańców Brna do obrony miasta. Część braci zakonnych zostało wysłanych w bezpieczne miejsce, a reszcie przydzielono konkretne zadania. Strzoda zorganizował legion studencki i wspierał zarówno duchowo jak i materialnie obrońców Brna. Wśród obrońców było dwa razy więcej cywili niż żołnierzy. W najcięższych chwilach, nawet dowódca miasta, generał Souches szukał otuchy u ojca Strzody, który nie poddawał się panice ani strachowi. Strzoda nieznużenie przekonywał o koniecznej wytrwałości, prowadził modlitwy i nabożeństwa, wzmacniał stanowczość i bojową moralność wśród obrońców miasta. Największy wkład wnieśli jego studenci, którzy w liczbie około 70 osób odparli próby przedarcia się Szwedów do miasta przez zamurowaną tzw. bramę drewnianą między Kościołem św. Tomasza i kościołem jezuitów.  
       
     O dzielności ojca Strzody opowiadano legendy, które porównywano do cudu. Do tego przyczyniło się szczególne zakończenie walk: ostatnia kula, wystrzelona z większej armaty w kierunku miasta spadła nieszkodliwie u stóp Strzody. Stało się to podobno 15 sierpnia 1645 r. w dniu Wniebowzięcia Matki Bożej i tak zakończyło się szwedzkie oblężenie. Po odparciu wroga wyjednał łaskę dla jeńców, ocalając ich od niechybnej zagłady. Ojciec Strzoda odprawiał i organizował nabożeństwa dziękczynne, ponadto zasłużył się przy usuwaniu ogromnych strat w Brnie i okolicznych majątkach zakonnych. Pamięć o bohaterskim księdzu przetrwała w mieście do dziś.   

Moravská galerie v Brně; Martin Antonín Lublinský

 www.discoverbaroqueart.org
 
       

 
Výřez z vyobrazení H. Benno Bayera a H. J. Zeisera Obležení Brna Švédy 3. května až 20. srpna 1645, pohled na Brno z ptačí perspektivy od jihovýchodu. Olej na plátně 1580 x 2450 mm. Uložen v MuMB, inv. č. 2284.

       
   Brno w roku 1645 - jak powstawał model miasta   
       
       Z początkiem 1648 roku Strzoda ponownie został mianowany na stanowisko prowincjała zakonu i ruszył organizować pomoc, tym razem dla oblężonej przez Szwedów Pragi. Niestety, pamiętać należy, że ksiądz Strzoda był tytanem ducha, lecz wątłego zdrowia. Już jako małe dziecko chorował na gruźlicę – matka, chcąc uratować życie syna, jeździła z nim na Jasną Górę polecając go opiece Najświętszej Maryi Panny. I tak po latach ciężkiej pracy choroba powróciła. Zmarł 26 sierpnia 1649 roku w opinii świętości, a stosunkowo dobrze zachowane ciało spoczywa w krypcie kościoła jezuitów pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Brnie.

   O tym, że w Brnie pamięć o nim wciąż jest żywa, świadczy m.in. umieszczenie go w gronie 10 najbardziej zasłużonych mieszkańców Brna.
   
       
     
       
     
       
   
tablica w przedsionku kościoła
 
       
 

   Ksiądz Marcin Strzoda był postacią nietuzinkową, zakres jego uzdolnień i zainteresowań jest godny podziwu: obok teologii i języków był obeznany z historią, medycyną, prawem, gospodarką i budownictwem. Był znakomitym mówcą, pisał wiersze. W jednym ze swoich esejów napisał Strzoda: „Ubóstwo jest moją matką, pokora i cierpliwość są moimi siostrami!”.

 
       
     Ponadto był historykiem oraz pierwszym polskim autorem dziejów Śląska. Niestety, jego praca nie zachowała się – wiadomo o tym z przekazu jego bliskiego przyjaciela i ucznia, Jana Pilatusa, który napisał iż: „W opracowaniu dziejów Śląska od początków chrześcijaństwa aż do ostatnich czasów okazał się [Marcin Strzoda] interesującym i prawdomównym historykiem”. Śląski historiograf Nicolaus Henelius umieścił go w Albumie Sławnych Ślązaków.    
       
     
       
       
       
 




   Biografowie Strzody opisują liczne przypadki cudownych uzdrowień, których dokonał dzielny gliwiczanin.
   Zachowały się relacje o Małgorzacie Gilnerowej, która mając już widmo śmierci przed oczyma, dzięki jego wstawiennictwu odzyskała zdrowie.




   
       
   
       
   
       
     Warto pamiętać o dokonaniach Marcina Strzody i wspomnieć jego imię spacerując po ulicach jemu poświęconych – zarówno tej w Gliwicach jak i w Brnie.  
       
   
       
       

 

 

       

Materiały źródłowe: 

www.brno.cz/index.php?lan=de&nav01=2222&nav02=2220&nav03=2447&idosobnosti=40   tłumaczenie z niemieckiego: J. Rutkowski 

www.jesuit.cz 

www.brno1645.cz 

www.discoverbaroqueart.org